czwartek, 29 listopada 2012

9. Fix a Heart


Czasem zastanawiam się co ja im takiego zrobiłam ? Albo co im znowu odbiło? Ja się was pytam co ? No tak, przecież nie wyjaśniłam o co chodzi. Otóż siedzę sobie grzecznie w pokoju i słucham składanki ulubionych piosenek różnych artystów gdy nagle dostaje po głowie poduszką od jednej z autorek moich ulubionych piosenek.
- Co znowu ?! Chwili spokoju nie mam we własnym pokoju!
- Ubieraj się ! Idziemy ! – krzyknęła Mils
- Gdzie idziemy ? – spytałam zdezorientowana
- Na konkurs muzyczny organizowany w naszej szkole. Pamiętasz ?
- Nie chce mi się tam iść
- Nie marudź tylko wstawaj – Wkroczyła do akcji Selena – dyrektorka mówiła że obecność jest obowiązkowa. No chodź już.
- No dobra ale nienawidzę was – pokazałam im język i stanęłam przed szafą – Co ja mam na siebie włożyć ? – zwróciłam się do przyjaciółek
Do szafy podeszła Miley i rzuciła we mnie ubraniem. Jej wybór padł na : czarne rurki, czarną bokserkę, na to beżowa narzuta <wyglądała tak>. Doszły dodatki takie jak wisiorek, kolczyki, pierścionek i bransoletki. Potem wyprostowałam włosy, zrobiłam lekki makijaż i założyłam wysokie ciemne kozaki na obcasie. Założyłyśmy płaszcze, czapki, rękawiczki i byłyśmy gotowe do wyjścia. Udałyśmy się do samochodu Seleny i ruszyłyśmy w kierunku szkoły. Na dworze było już ciemno i prószył śnieg co dodawało tylko uroku LA
- Nie wiecie kim są ci nowi ?
- My wiemy ale reszta dowie się dzisiaj
- Nie powiecie mi ? – zrobiła oczy kota ze Shreka
- Dowiesz się dzisiaj a poza tym oni mieszkają w domu naprzeciwko nas – powiedziała moja siostra
- Jak to naprzeciwko nas ? W tym białym, dużym domu co odkąd przyjechałam stoi pusty ?
- Tak. Oni go kupili jakiś rok temu ale nie zdążyli się do niego sprowadzić bo mieli trasę za trasą promocyjną. Teraz chcą zrobić sobie przerwę i odpocząć.
- Aha. No to super ale po co właściwie mnie tu ciągniecie ? – spytałam gdy podjechałyśmy pod szkołę
- Nie marudź tylko chodź ! – pociągnęła mnie za rękę Sel
Ruszyłyśmy w kierunku Sali gimnastycznej i zajęłyśmy swoje miejsca. Byłyśmy spóźnione, weszłyśmy w połowie monologu dyrektorki. Popatrzyłam w stronę jury i zobaczyłam członków Jonas Brothers. Więc to oni mieli być nowymi uczniami i sąsiadami ? No tak mogłam się domyślić. Po chwili na scenę wyszła pierwsza uczestniczka konkursu co oznaczało iż chłopcy zostali już przedstawieni. Uczestnicy mieli za zadanie przedstawić się, powiedzieć kilka słów o piosence. Co było inspiracją do jej napisania i jakie emocje są z nią związane. Potem mieli ją zaśpiewać i udać się za kulisy aby poczekać tam do czasu gdy wyniki zostaną ogłoszone. Większość dziewczyn ( bo tylko one wykazały chęć wzięcia udziału w konkursie ) lekko mówiąc ośmieszyły się. Nie mówię że nie umiały śpiewać. Wręcz przeciwnie, miały piękne głosy ale ich piosenki były idealnymi kopiami piosenek znanych artystów. Jedyne dostrzegalne różnice to takie jak np.: zmiana piosenki z wykonania męskiego na żeńskie, czy zamiana miejscami zwrotek co dawało śmieszny efekt. Największy ubaw mieliśmy z przedostatniej uczestniczki.
- Mam na imię Anabel. Inspiracją do piosenki mojego autorstwa był koncert zespołu Jonas Brothers.
Okazało się że jej piosenka to S.O.S Jonsów przerobione na żeńską solówkę. Autorzy oryginału mieli niezły ubaw. Na scenę weszła dyrektorka aby zabrać głos.
- To była przedostatnia uczestniczka. Z nieznanych nam przyczyn ostatnia kandydatka na wygraną mimo iż była widziana na Sali nie pojawiła się za kulisami – ciekawe kto tak bardzo się przestraszył – na scenę zapraszamy Demi Lovato
Co ?! Mnie ?!
Zanim się obejrzałam mikrofon znalazł się w mojej ręce. Nie zwracałam jednak na to uwagi tylko zwróciłam się do dziewczyn. Wiedziałam że jeśli teraz ich nie przycisnę to potem się wymigają.
- To wasza sprawka ! – oskarżyłam przyjaciółki
- No tak. … A w zasadzie to Seleny – zrzuciła Mils winę na moją siostrę. Oczy wszystkich zebranych łącznie z roześmianym jury były zwrócone na nas
- No bo zapisałam Cię na to jak jeszcze byłyśmy skłócone, wiesz żeby ci dokopać. Potem pogodziłyśmy się  a ja o tym zapomniałam. – zaczęła się usprawiedliwiać – gdy tydzień temu sobie o tym przypomniała nie wiedziałam co mam zrobić więc poszłam po poradę do Miley bo wiedziałam że się wściekniesz. Ona powiedziała że masz cały zeszyt świetnych piosenek. Doszłyśmy do wniosku ze skoro piszesz to i potrafisz śpiewać, więc nie widziałyśmy sensu żeby ci mówić i denerwować niepotrzebnie. A teraz idź na scenę.
- Ale ja nawet nie mam podkładu
- To nie problem. Wzięłyśmy twój zeszyt z nutami. Będziesz mieć podkład na żywo.
Z braku innych wymówek wstałam i udałam się na scenę. Po drodze przejrzałam piosenki aby wybrać ta właściwą. Rozdałam muzykom nuty i usiadłam na krześle stojącym na środku sceny.
- Cześć. Nazywam się Demi Lovato. Moje najlepsze przyjaciółki jak sami zauważyliście, krótko mówiąc zmusiły mnie do występu. Zaśpiewam jedną ze swoich piosenek pt.: "Fix A Heart". Piosenkę tą napisałam niedawno, odzwierciedla ona moje myśli i przeżycia.





Prawdopodobnie to jest dla ciebie najlepsze...
Pragnę dla ciebie jak najlepiej,
a jeśli ja nie jestem najlepsza,
wtedy jesteś w potrzasku. 

Próbowałam zerwać więzi
i skończyłam z ranami do zszycia.
Jakbyś sypał sól na moje cięcia. 

Skończyły mi się plastry,
nie wiem nawet gdzie zacząć,
bo możesz zabandażować wszystkie szkody,
ale nigdy nie uleczysz serca.

Mimo, że wiem co poszło nie tak,
jak mogę być jednak pewna,
jeśli nigdy nie mówisz co czujesz, czujesz...? 

Musiałam trzymać twoją rękę tak mocno...
Nie miałeś woli walki.
Sądzę, że potrzebowałeś więcej czasu na uzdrowienie. 

Kochanie, skończyły mi się plastry. 
Nie wiem nawet gdzie zacząć,
bo możesz zabandażować wszystkie szkody,
ale nigdy nie uleczysz serca.
Och, och...

Tak. Och, tak...
Musisz być cudotwórcą
przysięgając na wszystko, że potrafisz naprawić
to, co zepsute. Tak...
Proszę, nie rób mi nadziei, nie. Nie...
Kochanie, powiedz, jak mogłeś być taki okrutny?

Jakbyś sypał sól na moje cięcia. 
Kochanie, skończyły mi się plastry.
Nie wiem nawet gdzie zacząć,
bo możesz zabandażować wszystkie szkody,
ale nigdy nie uleczysz serca. 

Kochanie, skończyły mi się plastry
Nie wiem nawet gdzie zacząć,
bo możesz zabandażować wszystkie szkody,
ale nigdy nie uleczysz serca.
Och, nie, nie, nie...
Nigdy nie uleczysz serca... 
Och, nie, nie, nie...
Nigdy nie uleczysz serca... 

Nigdy nie uleczysz mojego serca.
          


 Piosenka dobiegła końca a po niej słychać było tylko oklaski. Podziękowałam i zeszłam za kulisy. Tam dopadły mnie moje przyjaciółki
- Zabiję was !
- Ale dałaś czadu – podjarała się Selena – cześć chłopaki – rzuciła w stronę Jonsów – my z Mils musimy iść bo podczas gdy oni będą się naradzać my mamy zabawiać widzów. Do zobaczenia potem – i już ich nie było. Bracia też poszli na naradę.
Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Z jednej strony chciałam zabić dziewczyny na miejscu ale z drugie... Z drugiej strony od dziecka namawiałam dyrektorkę domu dziecka aby urządziła taki konkurs tylko że tam nie byłoby takich niezwykłych nagród. No by kto nie marzy o nagraniu płyty ze znanym na całym świecie zespołem? Każdy kto kocha śpiewać. Byłam tak zamyślona że nie zorientowałam się że dziewczyny już wróciły ze sceny i teraz ciągnęły mnie bliżej wejścia a Jonas Brathers byli już na scenie.
- Hej, hej ludzie!!! - krzyknął Nick - chcecie poznać zwycięzce?! - odpowiedziały mu krzyki i oklaski
- Jak myślicie kto wygrał?! - spytał Kevin na co każdy zaczął krzyczeć imię swojego faworyta
- Przed konkursem obawialiśmy się że będziemy mieć problem z wybraniem zwycięzcy - zaczął Joe - na szczęście narada była tylko formalnością i jednogłośnie zwycięzcą została/został .... - zrobił pauzę żeby podkręcić atmosferę - Demetria Lovato!!!  - wykrzyknął a mnie sparaliżowało. Stałam z kulisami i nie mogłam się ruszyć
- Demi chodź do nas! - powiedział Nick a Selena i Miley zaczęły mnie pchać w ich stronę. W rezultacie we trzy wyszłyśmy na scenę a właściwie one wyszły ciągnąc mnie z ręce za sobą. Widząc to wszyscy łącznie z Jonsami zareagowali śmiechem. W końcu poddałam się i o własnych siłach doszłam na środek sceny.
- Demi teraz tylko Ci gratulujemy ale za tydzień wchodzimy do studia aby nagrać płytę! - krzyknął Kevin i mnie przytulił
- Dziękuję - tylko tyle potrafiłam powiedzieć będąc cały czas w szoku. Potem wszyscy zeszliśmy ze sceny
- Demi dzisiaj ty i dziewczyny ze swoimi drugimi połówkami macie zaproszenie do nas na kameralną imprezkę - powiedział Kevin
- Dzięki. Tak w ogóle to cześć wam - powiedziałam przytulając Kevina i Nicka
- To wy się znacie? - zainteresował się Joe
- Tak - powiedzieliśmy równo - bądźcie o dziewiętnastej - dodał Nick
- Przyjdziemy jak Demi nas do tego czasu nie zabije - powiedziała Selena chowając się za Mils

______________
Jak widzicie rzadko dodajemy rozdziały na blogach 
dlaetgo wspólnie stwierdziłyśmy że przydałby się 
ktos do pomocy <klik> tu macie informacje 
z którj możecie się dowiedzieć jak zdobyć kolejne informacje.

wtorek, 30 października 2012

8.Początek czegoś nowego

Z uśmiechem na twarzy Demi funkcjonowała całe dnie. Wszyscy podziwiali ją jak bardzo jest silna. Mimo tak wielu problemów potrafiła się uśmiechnąć i powiedzieć będzie dobrze. Najgorsze były wieczory. Zdejmowała maskę, którą nosiła na co dzień i zaczynała żyć normalnie, wszystko co ja przytłaczało wypływało na zewnątrz, a cała jej siła znikała. Świetnie grała to było dla niej ważne. Gra, by bliscy nie przejmowali się tak bardzo. Udawało jej się ich oszukać. Czasem ona sama wierzyła że jest dobrze. Ale potem uświadamiała sobie że to co wydarzyło się tak niedawno w sylwestra było prawdą. Że naprawdę tydzień później odbył się pogrzeb jej najlepszej przyjaciółki z dzieciństwa. A wtedy, wtedy sięgała po żyletkę. Jej zdaniem to był jedyny sposób na pokonanie smutku. Twierdziła że zadając sobie ból fizyczny chociaż przez chwile nie czuje tego wewnętrznego. Robiła to dyskretnie tak, aby nikt się nie zorientował. Takie chwile przychodziły dwa może trzy razy w tygodniu ale nadchodziły. Zamykała się w łazience i pozwalała łzom spływać po policzkach. Pilnowała się aby nikt tego nie zauważył. Wiedziała że Selena i Miley mają na nią oko. To dlatego też rodzice zorganizowali im dwutygodniowy wypad w góry podczas ferii. Chcieli aby zabawiła się i przestała zadręczać myślami. Nalegali też aby kontynuowała wizyty u psychologa który pomagał jej w szpitalu. Zgodziła się bo wiedziała że oni nie odpuszczą. Ona potrafiła nawet przed nim ukryć co naprawdę czuje i Dawid powiedział jej rodzicom po tygodniu że nie widzi takiej potrzeby. Demi cieszyła się że jest zima i chodzi w bluzkach z długimi rękawami które zakrywały jej blizny i świeże rany/


Przecież w marzeniach miało być lepiej.
Ale my tworzymy świat, w którym ktoś oblicza czas....
Może po drugiej stronie jest lepiej.
Ale my wierzymy wciąż że nad nami czuwa los...




Z perspektywy Demi:


- Selena! - krzyknęłam na cały dom
- Co się stało? - wpadła do mojego pokoju
- Nie mogę zapiąć walizki - poskarżyłam się głosem małego dziecka na co ona wybuchnęła śmiechem - może przestałabyś się śmiać i mi pomogła?! - powiedziałam urażona
- Siadaj na niej - powiedziała podchodząc. Zrobiłam tak jak kazała ale walizka nadal nie chciała się zasunąć - jesteś za lekka - powiedziała i zamyśliła się - Mils! - krzyknęła na cały dom a po chwili w pokoju pojawiła się Cyruska z nożem w ręce - chyba nie chcesz mnie zabić za te pożyczone jeansy?! - przestraszyła się Selena
- Nie, robiłam sobie kanapkę - powiedziała Miley ale po chwili coś zrozumiała - jakie pożyczone jeansy?! - spytała piskliwym głosem. Ta, wszystkie miałyśmy ten sam rozmiar a Selena lubiła pożyczać nasze ciuchy
- No te... wiesz .... - zaczęła się jąkać - pomóż nam z tą walizką! - krzyknęła zmieniając temat na co ja się zaśmiałam. Pierwszy raz od bardzo dawna uśmiech nie był wymuszony.
- Pogadamy o tym później - pogroziła Selenia palcem i siadła na walizce koło mnie - coś ty tam zapakowała?! - spytała mnie nie dowierzając
- Wiesz Mils ja w przeciwieństwie do was mam tylko jedną walizkę i musiałam się jakoś zmieścić - powiedziałam wstając zrezygnowana z walizki która w dalszym ciągu była niezapięta
- Jedną?! - spytała nie dowierzając Selena i pobiegła do siebie do pokoju. Po chwili wróciła z dużą walizką - trzymaj - powiedziała kładąc ją na ziemi - przepakuj część rzeczy do niej i dzięki temu będziesz mogła nawet wsiąść więcej
- Dziękuje - powiedziałam i zaczęłam się przepakowywać a dziewczyny zaczęły dokładać mi cuchów a ja zaczęłam wątpić czy przez nie zmieszczę się w tych dwóch walizkach. Po godzinie "przepakowywania" skończyłam podobnie do dziewczyn czyli z czterema walizkami.
- Jak się nie pośpieszymy to nam samolot ucieknie - powiedziałam zakładając kurtkę
- Już, już - krzyknęła Selena szukając czegoś w swojej torebce. Swoją drogą kiedyś myślałam że to ja nosze dużo w torebce i nigdy nic nie mogę znaleźć ale gdy musiałam znaleźć gumy do żucia w torebce mojej siostry załamałam się. Ona tam ma wszystko, i to dosłownie wszystko - znalazłam! - krzyknęła głosem zwycięzcy machając kluczami od samochodu
- Świetnie a teraz chodźmy - powiedziała Mils i wyszła z domu

Oczywiście drogę na lotnisko musiałyśmy pokonać przekraczając dozwoloną prędkość i drogę z parkingu do odprawy pokonałyśmy w biegu ale dumnie mogę powiedzieć że zdążyłyśmy w samą porę. Po niecałych czterech godzinach byłyśmy na miejscu. Miejscowość była niewielka, specjalnie abyśmy mogły spędzić te ferie w spokoju. Było już późno więc w hotelu poszłyśmy na kolacje a potem położyłyśmy się spać. A właściwie to one usnęły po pięciu minutach a ja całą noc przepłakałam.

- Przyjaciółki na zawsze? - spytałam Alice wyciągając małego palca
- Na zawsze - powiedziała - nic nas nie rozdziali nawet chłopak czy adopcja jednej z nas bo...
- Bo jesteśmy jak siostry - dokończyłam za dziewczynę i mocno przytuliłam

Tylko dlaczego "na zawsze" trwało jedynie dwanaście lat? Dlaczego to przeze mnie ona zginęła? Co takiego zrobiłam że nie mogę być szczęśliwa? Na te pytania chyba nigdy nie uzyskam odpowiedzi.


- Wstawaj! - wydarła mi się do ucha Miley
- Jeszcze pięć minutek - wymamrotałam przekręcając się na drugi bok
- Żadna minutka - powiedziała Selena zabierając mi ciepłą kołdrę. Zrezygnowana wstałam i poszłam do łazienki. Zerknęłam w lustro i mało zawału nie dostałam. Wyglądałam okropnie. Wielkie wory pod oczami i blada twarz. Jednym słowem wyglądałam jak trup. Wzięłam ciepły prysznic myjąc dokładnie całe ciało i włosy. Wychodząc z kabiny owinęłam się grubym ręcznikiem i stanęłam przed umywalką. Wysuszyłam włosy, umyłam zęby i nałożyłam makijaż. Założyłam na siebie szlafrok i opuściłam łazienkę. Dziewczyny oglądały telewizor. Podeszłam do walizki i wyciągnęłam ubranie na dziś. Gdy byłam już gotowa Miley i Selena ruszyły swoje zacne tyłeczki i razem poszłyśmy na śniadanie do hotelowej restauracji. Po śniadaniu poszłyśmy do apartamentu żeby przyszykować się na spacer. Ja założyłam: kurtkęrękawiczki, i czapkę Mils: kurtkęrękawiczki i czapkę a Sel: kurtkęrękawiczki i czapkę. Gotowe wyszłyśmy na dwór. Cały dzień albo jeździłyśmy na nartach albo spacerowałyśmy. Urządziłyśmy bitwę na śnieżki i robiłyśmy aniołki na śniegu. Dawno się tak dobrze nie bawiłam. Wróciłyśmy do hotelu dopiero na kolacje bo obiad zjadłyśmy na mieście. Byłyśmy padnięte po całym dniu wrażeń. W telewizji nie było nic ciekawego dlatego zdecydowałyśmy się oglądnąć (po raz setny) "Kevin sam w domu". Mimo że znamy go na pamięć i tak za każdym razem się śmiejemy. Seans przerwał nam dźwięk dzwonka telefony Miley
- Halo? - powiedziała dziewczyna przełykając głośno popcorn wywołując tym u nas kolejną salwę śmiechu.
- .....
- O hej Nick
- ......
- Nie jeszcze mi się to nie udało - powiedziała odchodząc w kąt pokoju
- .....
- Tak wiem że kończy mi się czas, ale coś wymyślę
- ....
- Dobra, to pa - powiedziała kończąc rozmowę
- Uuuu - powiedziała Selena wybuchając śmiechem - czyżby romansik nam się szykował? - spytała wystawiając język
- Tak od razu dwa - powiedziała z przekąsem i zabrała dziewczynie miskę z prażoną kukurydzą

Całe dwa tygodnie wyglądały podobnie. Można powiedzieć że trochę mi to pomogło ale... Właśnie zawsze jest jakieś ale. Gdy tylko zostaję sama, nawet w łazience patrząc w lustro przypominam sobie o Alice. O tej radosnej, cieszącej się życiem dziewczynie która nie przejmowała się przeciwnościami losu które napotkała na swojej drodze. Dziewczynie która zginęła przeze mnie. W nocy również mam problem z zasypianiem czego konsekwencja jest brak energii która przy takich dwóch wariatkach jest bardzo potrzebna. Niestety to co dobre szybko się kończy i trzeba wrócić do Los Angeles. To szarej, zwykłej rzeczywistości z masą wspomnień wywołujących poczucie winy i popychających do samookaleczenia. Powrót do szkoły w której stres też nie pomaga z poprawą samopoczucia. Ale mam dziwne wrażenie że może za jakiś czas w końcu będzie lepiej.
- Demi - zaczęła Alice, a ja spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. Miała jakiś smutek w oczach. Nie wiedziałam o co jej chodzi.
- Tak? - powiedziałam zwracając całą swoją uwagę na niej. Uśmiechnęłam się lekko, ale jej nie było do uśmiechu. 
- Co będzie jeżeli nas adoptują? Jak nas rozdzielą? - zapytała, a ja spojrzałam na nią smutno. Nie miałam pojęcia. 
- Nie martw się tym. Pamiętaj jesteś dla mnie jak siostra, nic nas nie rozdzieli - powiedziałam, a ona uśmiechnęła się i wpadła w moje ramiona, które rozłożyłam w jej stronę. 
Obudziłam się, a z moich oczu wylatywały krople słonych łez. Nie miałam nawet jak się z nią pożegnać  po prostu odeszła, nie mówiąc nawet żadnego żegnaj zostawiając mnie nad przepaścią rozpaczy. Miałam ochotę się zabić, nawet prawie do tego doszło, prawie udało mi się zejść z tego przepełnionym cierpieniem świata. Może wtedy byłoby lepiej. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna.
- Przepraszam - szepnęłam do nieba - przepraszam - powtórzyłam się. - Zawiodłam cię, nie dotrzymałam obietnicy - powiedziałam, a moje ciało upadło na podłogę do pozycji siedzącej. Oparłam się o ścianę, a z moich oczu zaczęły wypływać łzy, tym razem coraz szybciej. Moje ciało zaczęło się trząść, a moje płuca nie mogły złapać żadnego oddechu. Wstałam i podeszłam do mojej kosmetyczki wyjmując z niej żyletkę. Przyłożyłam ją do skóry i pociągnęłam lekko. Nie tak by się zabić, ale tak by ukoić ból, żeby psychiczne cierpienie uleciało ze mnie pod postacią  bólu zewnętrznego. Spojrzałam na rękę. Z rany zaczęła sączyć się krew. Krople krwi spływały wolno, ale nie było mi lepiej, wręcz przeciwnie, ból się nasilił pod wpływem poczucia winy. Odłożyłam zakrwawiony przedmiot, a rękę obwinęłam bandażem.
- Czemu to tak boli? - zadałam pytanie znów w kierunku nieba. - Dlaczego?

niedziela, 16 września 2012

7.Bez cierpienia nie rozumie się szczęścia

Mówi się że nic nie dzieje się bez przyczyny. Że wszystko jest po coś. Ja wiem jedno. Bez cierpienia nie rozumie się szczęścia. Ludzie którzy od dziecka mieli wszystko co sobie zamarzyli nie potrafią docenić wielu ważnych rzeczy. Nie doceniają przyjaźni. Zakochać się możesz wiele razy ale prawdziwego przyjaciela masz tylko jednego na całe życie.
Obudziłam się dość późno jak na mnie. Poszłam do łazienki i wzięłam długi ciepły prysznic. Włosy umyłam truskawkowym szamponem a ciało malinowym żelem pod prysznic.  Po tej relaksacyjnej czynności owinęłam się szczelnie grubym ręcznikiem i podeszłam do umywalki. Umyłam zęby. Nałożyłam piankę i wysuszyłam włosy pozwalając im naturalnie się pofalować. Poszłam do garderoby i wyciągnęłam dzisiejsze ubrania. Mój strój składał się z czarnej bielizny, czarnych jeansów i białej luźnej koszulki z rękawem ¾ . Na wieczór planowałam przebrać się w sukienkę. Na koniec zrobiłam delikatny makijaż. Zeszłam na dół do kuchni i zerknęłam na zegarek. 10.00. Selena jeszcze pewnie śpi. Na lodówce była przypięta kartka.

W słoiku na stole są pieniądze, kupcie co wam potrzeba na wieczór. My już pojechaliśmy, będziemy jutro pod wieczór. Chcemy wrócić do domu a nie gruzów więc tak jak planowałyście ma być kameralna impreza. Gdyby coś się działo dzwońcie. Kochamy was

Rodzice


No tak dzisiaj w końcu zobaczę Alice ! Z entuzjazmem poszłam uszykować sobie śniadanie.
Jedząc płatki zastanawiałam się co trzeba będzie przygotować na imprezkę.  Dom był czysty bo przez święta byliśmy u dziadków Seleny. Wystarczyło zrobić zakupy i przygotować jakieś przekąski. Odstawiłam brudne naczynia do zmywarki. Założyłam płaszcz, kozaki emu i ruszyłam na zakupy. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Alice.
- Halo? - usłyszałam zaspany głos mojej przyjaciółki
- Hej słońce. Obudziłam? - zapytałam z udawaną skruchą. Tak na prawdę byłam prze szczęśliwa tym że po takiej przerwie zobaczę na żywo moją przyjaciółkę. Jednak rozmowy przez telefon czy skypa to nie to samo co rozmowa w cztery oczy - chciałam tylko zapytać o której u mnie będziesz?
- Gdzieś koło siedemnastej. Pasuje? - powiedziała lekko zirytowana że przerwałam jej odpoczynek
- Jasne. To do zobaczenia. Śpij dalej. Kocham Cię misiu! - krzyknęłam do słuchawki a ludzie przechodzący koło mnie dziwnie na mnie patrzyli. Ja tylko wzruszyłam ramionami i weszłam do sklepu.
Kupiłam wszystkie najważniejsze rzeczy i ruszyłam do wyjścia. Nagle ktoś do mnie podbiegł.
- Daj pomogę Ci - powiedział Nick
- Dzięki. A ty co tak w ogóle tu robisz? - spytałam lokowatego i popatrzyłam na jakiegoś chłopaka który właśnie do nas podszedł obładowany zakupami. To musiał być jego starszy brat
- Zakup - powiedział radośnie i wziął ode mnie reklamówki bo sam wcześniej nic nie niósł - a tak w ogóle to mój starszy a zarazem głupszy brat Kevin. K2 to Demi o której wam mówiłem.
- Cześć - powiedział chłopak
- Hej
- Jesteś na piechotę?
- Tak
- To cię podwieziemy. Chodź do samochodu
Ruszyłam z chłopakami. Kevin po drodze cały czas się wygłupiał i sypał żartami. Stwierdziłam że przy nich nie da się nudzić. Spytałam czy nie wpadliby na sylwestra ale mieli już jakieś plany. Trudno, ciesze się że będzie Al. Chłopaki odwieźli mnie pod dom. Podziękowałam i weszłam do środka a tam zastałam Mils i Liama. Na jego widok znów wybuchnęłam śmiechem. Nic nie poradzę że gdy go widzę cały czas mam przed oczami jego minę gdy widział jak Mils mnie pocałowała. Ale był ubaw.
- Co wy tu robicie tak wcześnie ? - spytałam przyjaciół - i jak się tu dostaliście skoro Selena jeszcze śpi a ja zamknęłam drzwi ?
- Wcześnie jest już wpół do pierwszej. Weszliśmy na włama - puściła mi oczko ale ja patrzyłam na nią jak na idiotkę - zapasowy kluczyk pod doniczką - powiedziała dla wyjaśnienia
- AAA - olśniło mnie - idź obudź Selenę bo trzeba zacząć wszystko szykować - powiedziałam do przyjaciółki popychając ją w stronę schodów - Liam ty idziesz ze mną do kuchni
Gdy przyjaciel przyszedł do pomieszczenia rzuciłam w jego stronę różowy fartuszek, taki sam jaki sama miałam na sobie.
- Na serio? - pokazał na fartuszek
- Tak - posłusznie ze spuszczoną głową założył ową rzecz
- Co mam robić?
- Masz mieszaj to - podałam mu miskę z masą do ciasta, sama wzięłam się za ugniatanie ciasta
Chwilę potem dało się słyszeć przeraźliwy śmiech dziewczyny chłopaka.
- Ja ... jak ty .... go d... do te... tego na ... namówi..... namówiłaś ? - spytała między napadami śmiechu
- Po prostu mu kazałam to założyć. A co ?
- Mi by się chyba nigdy nie udało go w to wcisnąć
- Skarbie - zaczął Liam ze skruchą i strachem w głosie - gdybyś słyszała jej głos gdy kazała mi to założyć też byś jej posłuchała - powiedział z przezabawną miną
Mils jeszcze głośniej buchnęła śmiechem a ja dołączyłam do niej. Po chwili słychać było jeszcze jeden żeński śmiech. To Selena do nas dołączyła. Czasem widziałam w niej przebłyski dziewczyny z opowiadań Miley. Chciałabym mieć taką siostrę. Ale trzeba brać co dają no nie?
Przygotowania szły pełną parą i o godzinie szesnastej wszystko było gotowe. Dom przystrojony, jedzenie przygotowane, płyty z muzyką wybrane, barek zapewniony. Wszystko zapięte na ostatni guzik. Zakochana para pojechała do swoich domów żeby się przebrać i wziąć rzeczy na jutro bo po imprezie zostają u nas. Siadłam w salonie aby zebrać siły i zerknęłam na zegarek. Kurde! Za pół godziny przyjdzie Alice. Pobiegłam do pokoju się przyszykować. Wzięłam szybką kąpiel, wysuszyłam włosy pozwalając im się pokręcić, założyłam sukienkę, dobrałam dodatki i byłam gotowa. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Zero nieodebranych połączeń. a zegarek wskazywał siedemnastą dziesięć. Mils i Liam będą o osiemnastej bo muszą jeszcze gdzieś podskoczyć więc z nudów opadłam na łóżko i cierpliwie czekałam. Minuty leciały a po mojej przyjaciółce ani śladu. Ponurą ciszę przerwał dźwięk telefonu, nie patrząc kto dzwoni odebrałam a to co usłyszałam dobiło mnie. Wiadomość którą usłyszałam przechyliła szalę na druga stronę. Złapałam kartkę i zapisałam na niej kilka zdań potem pobiegłam do łazienki i zamknęłam drzwi.

Z perspektywy Seleny :   

Byłam już gotowa. Biała sukienka przed kolano i czarne dodatki podkreślała moje atuty. Pokręcone włosy opadały na moje ramiona. Zerknęłam na zegarek. Trzydzieści po siedemnastej a po tej całej Alice ani śladu. Postanowiłam sprawdzić co jest grane i udałam się w kierunku pokoju Demi. Uchyliłam drzwi i zajrzałam. Zastałam puste pomieszczenie. Coś mi się nie zgadzało. Przecież nie było jej na dole i nigdzie nie wychodziła. Miała czekać w domu na swoją przyjaciółkę. Wewnętrzny instynkt kazał wejść mi do środka. Na łóżku znalazłam kartkę z wiadomością napisaną w pośpiechu.

Przepraszam was! Namieszałam tylko w waszym życiu. Teraz podjęłam jedyną moim zdaniem słuszną decyzję. Śmierć. Dlaczego? Za dużo bliskich mi osób ginie i zostawia mnie samą. Babcia, rodzice a teraz Alice. Zginęła tylko dla tego że chciałam aby mnie odwiedziła tak samo nalegałam na powrót rodziców na święta. To prze zemnie oni nie żyją. Teraz Selena znowu będzie szczęśliwą jedynaczką i będzie miała Miley na wyłączność. Pozdrówcie ją ode mnie. Powiedzcie dziewczynom że w mojej nocnej szafce jest zeszyt z piosenkami i jak im się jakaś spodoba to może wezmą ją na nowe płyty? Pamiętajcie zastąpiliście mi rodzinę której przez tak długi czas nie miałam. Kocham was nawet jak tego nie okazywałam. Mimo że odgrywałam się na Selenie to pokochałam ją jak siostrę przekażcie jej to i pożegnajcie ode mnie moich znajomych. Kocham was
Demi

O co w tym wszystkim chodzi? Nie wiem, ale mam złe przeczucia. Pobiegłam do łazienki a to co w niej zobaczyłam przeraziło a zarazem zszokowało mnie. Demi z żyletką w ręce a wokół niej pełno krwi. Szybko podbiegłam do niej i sprawdziłam puls. Oddychała. Szybko owinęłam pocięte nadgarstki ręcznikami i zadzwoniłam po pogotowie. Siadłam koło dziewczyny i zaczęłam płakać. Mimo że tak jej dogryzałam to pokochałam tą dziewczynę. Ona pokazała mi że los potrafi dokopać i życie nie zawsze jest takie kolorowe jak myślałam. Po kilku minutach było słychać sygnał karetki więc niechętnie zostawiłam Demi samą i pobiegłam otworzyć drzwi ratownikom. Z karetki zadzwoniłam jeszcze do Mils wyjaśniając co się stało. W odpowiedzi Mils i Liam przyjechali do szpitala. Musiałam opowiedzieć lekarzowi dlaczego ona to zrobiła. Lekarz powiedział że mało brakowało a przecięłaby sobie główną żyłę więc miała dużo szczęścia. Gdybym znalazła ją chociażby pięć minut później nie dałoby się jej już uratować. Teraz Demi jest nieprzytomna z powodu utraty dużej ilości krwi ale powinna się obudzić za kilka godzin. Z lepszymi wiadomościami zadzwoniłam do rodziców, którzy powiedzieli że postarają się przyjechać jak najszybciej. Potem pokazałam Mils list od Demi i wybuchnęłam płaczem.
- Nie płacz już mała, będzie dobrze. Ona przeżyje - pocieszała mnie przyjaciółka
- Tak, wiem.
- To o co chodzi?
- Bo ona myśli że jej nienawidzę
- A ty jej nie nienawidzisz ?
- Ja ją kocham ! - wyjaśniłam mojej przyjaciółce co czuję względem swojej przyrodniej siostry
- To jak się obudzi to jej to powiedz. Ona też cię kocha i zależy jej na twoim szczęściu. Ty po prostu byłaś za bardzo zaślepiona sławą. Musisz zrozumieć że nie to jest w życiu najważniejsze. Liczą się też inne rzeczy. Musisz doceniać to co masz bo inaczej zostaniesz sama. Korzystaj z tego że chcemy ci pomóc i zrób coś ze swoim życiem. - słuchałam przemowy swojej przyjaciółki i jeszcze bardziej zrozumiałam swoje idiotyczne zachowanie przez ostatnie miesiące a nawet lata. Bo odkąd stałam się popularna z roku na rok miałam coraz większe klapki na oczach. Klapki które udało się zerwać Demi. I jestem jej za to ogromnie wdzięczna. Nie wiem ile siedziałam przy łóżku siostry. Tak siostry. Chyba czas zacząć ją tak nazywać. Rodzice przyjechali jakiś czas temu ale teraz poszli do stołówki coś zjeść. W pewnym momencie poczułam że ktoś ścisnął moją rękę.
- Wo..wody - usłyszałam zachrypnięty głos dziewczyny. Szybko poderwałam się z krzesełka i podałam jej szklankę z cieczą. Była tak osłabiona że nie miała siły przytrzymać szklanki. Pomogłam jej a potem nacisnęłam guziki znajdujący się na łóżku chorej który zawiadamiał pielęgniarki że pacjentka czegoś potrzebuje.
- Przestraszyłaś nas. Mnie. Myślałam że za późno cię znalazłam - wyznałam patrząc na dziewczynę
- To by ci ułatwiło sprawę - powiedziała a mnie coś ukłuło w serce. Miała racje stara Selena w końcu znowu byłaby jedynaczką i powinna się cieszyć, ale ja nie jestem już tamtą Seleną
- Dziękuje - powiedziałam jedynie
- Za co? - pytała patrząc na mnie jak na debila
- Za to że pomogłaś mi przejrzeć na oczy. Pokazałaś mi że sława mnie zmieniła i źle się zachowywałam - wyjaśniłam szatynce
- To zgoda? - spytała z nadzieją
- Jasne - powiedziałam i przytuliłam Demi
Po chwili przyszli lekarze i poprosili mnie o opuszczenie sali.

Z perspektywy Demi :  

Nie mogłam w to uwierzyć. Selena się zmieniła. Chociaż rozmawiałam z nią może pięć minut zauważyłam ogromną zmianę. Niestety przyszli lekarze i kazali opuścić jej tymczasowo pomieszczenie. Pierwszy z lekarzy. Koło pięćdziesiątki zaczął mnie badać i sprawdzać różne wyniki. Powiedział że przez najbliższy tydzień będę musiała tu zostać aby mój organizm się zregenerował. Wyszedł i zostawił mnie z drugim lekarzem. Ten był koło trzydziestki, dosyć przystojny.
- Cześć - powiedział siadając na krześle obok łóżka - mam na imię Dawid. Jestem psychologiem i chciałbym z tobą porozmawiać. Przez ten tydzień będziemy widywać się codziennie i rozmawiać. Dobrze? - tłumaczył wszystko spokojnie jak małemu dziecku
- Tak. Oczywiście - powiedziałam siadając na łóżku
- Czytałem list który napisałaś dzisiaj ale nie o tym będziemy teraz rozmawiać. Na innym spotkaniu wrócimy do tego tematu - powiedział zerkając w swoje zapiski
- To o czym będziemy teraz rozmawiać?
- Opowiedz mi o sobie - powiedział i popatrzył ma mnie wyczekująco
- Mam siedemnaście lat - zaczęłam nie wiedząc co powiedzieć - w dzieciństwie miałam szczęśliwą rodzinę ale z czasem to się zmieniło. Gdy miałam cztery lata zmarła moja babcia. Jedyna jaką miałam. Dlaczego? Moi rodzice też wychowali się w domu dziecka i właśnie tam się poznali. Tata był starszy od mamy o dwa lata i wyszedł z niego wcześniej. Znalazł pracę jako kelner w małej knajpce a jego właścicielka bardzo go polubiła. Zaczęła traktować go jak własnego syna co oznaczało że mnie jak swoją prawdziwą wnuczkę. Wracając do tematu to rok później rodzice zginęli w katastrofie lotniczej. Lecieli na święta do domu z podróży służbowej do Europy. Trafiłam do domu dziecka gdzie poznałam i zaprzyjaźniłam się z Alice. Miałyśmy odmienne charaktery. Ja zawsze wpadałam w kłopoty, prowokowałam bójki a ona zawsze mi pomagała się z tego wyplątać. Gdy miałam piętnaście lat postanowiłam sprzedać dom rodziców bo dla mnie samej byłby za duży. Tak poznałam państwa Gomez. To oni go kupili. A miesiąc temu dowiedziałam się że mnie adoptują. Myślałam że w końcu wszystko się układa ale dupa! Bo dzisiaj 7 dni od dwunastej rocznicy śmierci rodziców zginęła Alice. Moja najlepsza przyjaciółka zginęła przeze mnie bo to ja wymyśliłam to cholerne spotkanie. Gdyby nie to ona by teraz żyła - powiedziałam i zaczęłam płakać kończąc tym swój monolog
- Nie możesz się o to obwiniać. To był wypadek i to nie ty go spowodowałaś a jakiś pijany kierowca. Alice na pewno nie chciałaby żebyś się zabiła. Masz jeszcze przed sobą całe życie - powiedział i wstał - na zadanie domowe masz pomyśleć nad swoimi marzeniami i jutro o tym porozmawiamy. Cześć - powiedział i opuścił sale.
Potem wbiegli zapłakani rodzice i Mils z Liamem. Gadaliśmy sprawnie omijając powód mojego pobytu tutaj do puki nie wyprosiła ich pielęgniarka. Powiedzieli że przyjdą jutro. Położyłam się i zaczęłam rozmyślać.
Może rzeczywiście nic nie dzieje się bez przyczyny? Gdyby nie śmierć Alice i moja próba samobójcza Selena dalej by była chamsą gwiazdunią.


***

Ten rozdział jest z dedykacją dla Nicka Jonas'a który ma dzisiaj urodziny. 
To on pokazał że mimo przeciwności losu można spełniać marzenia i cieszyć się życiem. 
HAPPY BIRTHDAY NICK !



Tumblr_m0j4l66afw1qapw3zo1_r1_500_large

poniedziałek, 3 września 2012

6. Dziadkowie

- Dziewczyny! Jesteście już spakowane?! - rozległo się wołanie Denis
- Prawie! - krzyknęłam w odpowiedzi
Właśnie zasuwałam walizkę. Wrzuciłam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy, telefon i Ipoda schowałam do kieszeni jeansowych spodni, a książę wzięłam do ręki. Chwyciłam uchwyt walizki i zeszłam na dół. Patrick odebrał ode mnie torbę i zaniósł ją do samochodu. Sama zajęłam miejsce z tyłu od strony pasażera. Byliśmy już prawie wszyscy. Brakowało panny gwiazdy. Pewnie zastanawiacie się co z jej włosami? Jej stylistki przefarbowały jej włosy jeszcze tego samego dnia na kolor czarny. Mils po kryjomu zrobiła jej zdjęcie więc mam wspaniałą pamiątkę. Od tamtej pory znikają mi moje rzeczy a kilka bluzek które dałam do prania wróciło dziurawych. Dzisiaj jest wigilia i właśnie jedziemy do dziadków Seleny. Zobaczę ich po raz pierwszy i mam nadzieję że są równie mili jak państwo Gomez.
Droga nie należała do najprzyjemniejszych. Selenie jeszcze nie przeszła wściekłość za ten ładny kolorek na włosach - swoją drogą jak można nie lubić pomarańczowego? Że niby to nie jest naturalny kolor. Haha. A marchewki? Przecież rosną pomarańczowe. No chyba że ten jej ptasi móżdżek myśli że ktoś je farbuje. Dobra wracając do drogi do "dziadków" minęła na słuchaniu dogryzek Seleny. Najgorsze było to jak zaczęła gadać o moich rodzicach. Ledwo wytrzymałam ale zanim zdążyłam wybuchnąć dojechałyśmy na miejsce.
- Witajcie! - krzyknęła starsza kobieta wybiegając z przytulnego małego domku na przedmieściach Dallas. - Jak dawno się nie widzieliśmy!A ty to pewnie Demi! - gadała jak najęta
- Tak to ja. - powiedziałam wchodząc za wszystkimi do domu. Tam przywitał nas też starszy mężczyzna. Po tym jak każdy został wyściskany (łączne ze mną) babcia Seleny zaproponowała herbatę - to może ja pani pomogę? - zapytałam w stając. Dziwnie się czułam siedząc tak bezczynie przy ciepłym komiku z pełną, kochającą się i szczęśliwą rodziną. Ja tu nie pasowałam
- Nie pani tylko Gabriela albo babciu jak wolisz
- Dobrze Gabrielo
- Od razu lepiej. Wyciągniesz szklanki z szafki nad zmywarką? - zapytała gdy weszłyśmy do kuchni
- Oczywiście

- Jej fajnie to tak bawić się w szczęśliwą rodzinę? - spytała mnie Selena dwie godziny później  gdy po obiedzie siedzieliśmy wszyscy w salonie a babcia Sel opowiadała różne historyjki z jej dzieciństwa
- Selena! - uniosła się jej mama
- Nie, ona ma rację - powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia
Gdy widziałam że nikt nie zauważy, pozwoliłam aby łzy spływały po moiej twarzy. Poszłam do naszego (musiałam mieć pokój z Seleną) pokoju i postanowiłam zadzwonić do Alice.
- Hej Słonko - usłyszałam po drugiej stronie
- Siemka i wesołych świąt - powiedziałam nie fatygując się jakimiś płytkimi regułkami życzeń.
- Nawzajem ale domyślam się że puki co nie jest za wesoło - słyszałam że się o mnie martwi. Tak jak zaraz po tym jak trafiłam do domu dziecka gdy przyłapała mnie z żyletką w ręce. Tak. Pięciolatka tnąca sobie żyły. Dobre nie? Nie wiedziałam wtedy co tak na prawdę robię ale to mi pomagało. Zadając sobie fizyczny ból przynajmniej przez chwilę nie czułam tego wewnętrznego. Pomogła mi się pozbierać po tragedii i od tamtej pory nie wzięłam ostrza do ręki.
- Nie za bardzo ale daje radę. Dziadkowie panny "Jestem gwiazdą" są bardzo mili. A co u ciebie?
- Dziwnie, pusto. Tęsknie za tobą. Twoimi odpałami, nawet podejrzewam że nauczycielom jest nudno. Wiesz tak spokojnie na lekcjach.
- Tak, też za tym tęsknię ale nic nie możemy na to poradzić. Rozmawiałaś już z dyrektorką?
- Tak, zgodziła się na sylwestra także przegadamy całą noc
- Poznasz Mils i na pewno się polubicie
- Też tak myślę. Muszę kończyć mieliśmy iść pomagać przygotowywać stół do kolacji i ubierać choinkę a jestem już spóźniona jakieś dziesięć minut.
- Norma. Kocham Cię
- A ja ciebie. Do zobaczenia - powiedziała i rozłączyła się
Poprawiłam makijaż i zeszłam na dół. Selena gdzieś się zmyła więc usiadłam na kanapie i włączyłam się do rozmowy.
- Kochanie - powiedziała Gabriela - nie wiem czy mogę spytać ale kim byli twoi rodzice? Opowiesz nam coś o nich i swoim dzieciństwie?
- Tak - powiedziałam niepewnie - byli prawnikami. Mieli własną kancelarię i chcieli abym ją kiedyś po nich przejęła ale - babcia nie dała mi dokończyć
- Ale ciebie nie za bardzo pociąga ten zawód. Czym się interesujesz?
- Niczym szczególnym nie mam jakiegoś hobby czy czegoś takiego. W domu dziecka na takie rzeczy nie ma się czasu - nie chciałam im mówić o piosenkach bo od razu chcieliby żebym im coś zaśpiewała
- Dziś jest kolejna rocznica śmierci twoich rodziców?
- Tak. Dwunasta. Byli w sprawach służbowych w Europie i bardzo chcieli zdążyć na święta do domu - powiedziałam  a po moim policzku spłynęła łza.
- Przykro mi - powiedziała kobieta, a ja spojrzałam na nią z wymuszony już uśmiechem ścierając łzę.
- W porządku. Pomóc przy kolacji? - zmieniłam temat bo dochodziła już szósta.
- Jeśli tylko chcesz to możesz nakryć do stołu
- Oczywiście - powiałam i podeszłam do szafki w której były naczynia na specjalne okazje i obrusy. Nakryłam stół i porozstawiałam talerze oraz sztućce. Z tego co dowiedziałam się od babci (jak to dziwnie brzmi przez tyle lat nikogo tak nie nazywałam) nie obchodzą Bożego Narodzenia jak wszyscy amerykanie tylko mieszają też z obyczajami z innych krajów z których wywodzą się ich korzenie.
Gdy dania były gotowe wszyscy zasiedliśmy do stołu. Złożyliśmy sobie życzenia i zaczęliśmy jeść. Selena na każdym kroku dawałam mi do zrozumienia że nie jestem tu mile widziana. Starałam się wytrzymać i nie okazywać jej jak bardzo mnie to boli. Po posiłku wszyscy poszli do salonu ale ja powiedziałam że pójdę położyć. Dla ludzi Boże Narodzenie było okazją do beztroskiego świętowania ale dla mnie nie były wesołe. Co roku spędzałam je bez rodziców, których tak bardzo kocham. Siadłam na parapecie i patrzyłam na ciemną ulicę. Mimowolnie wróciły wspomnienia tamtego wieczoru.


Siedziałam na parapecie okna i patrzyłam na ciemną ulicę oświetloną latarniami. Z nieba prószył śnieg. Wszystkie domy w okolicy były ozdobione świątecznymi lampkami i ozdobami.
- Margaret czemu rodziców jeszcze nie ma ? – od godziny dręczyłam tym pytaniem opiekunkę
- Nie wiem kochanie, powinni już być. Choć pooglądamy bajeczki
- Ale mieli przyjechać dzisiaj, jutro jest pierwszy dzień świąt
- Na pewno zdążą na czas
Poszłam z nią na kanapę i włączyłyśmy Disney Chanel.  Leciał akurat świąteczny odcinek Kaczora Donalda i Myszki Miki. Czego więcej do szczęścia pięciolatce ? Nagle rozległ się dzwonek .Cała rozradowana pobiegłam otworzyć drzwi. Za nimi niestety nie stali oczekiwani goście.

Najgorszy dzień życia. Od tamtej pory inaczej patrze na życie. Wiem że trzeba doceniać to co się ma bo można to stracić w najmniej spodziewanym momencie. Jako pięciolatka jeszcze tego nie rozumiałam do końca ale wiedziałam że życie nie jest proste jakby się mogło wydawać. Uciekałam do innego świata. Świata wyobraźni gdzie wszystko jest takie jakie powinno być ale to tylko pogarszało sytuację gdy wracałam do rzeczywistości. Wtedy jeszcze bardziej cierpiałam i popełniałam błędy. Ale miałam kogoś kto był blisko mnie. Gdyby nie Al nie wyszłabym na prostą. Bo to ona gdy się potykałam podawałam mi rękę i mówiła że wszystko będzie dobrze. Nim się zorientowałam byłam w krainie Morfeusza.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

5. Zemsta jest słodka

Z perspektywy Demi :

Gdy weszłyśmy do galerii od razu udałyśmy się do drogerii. Po drodze do celu zahaczyłyśmy jeszcze o kilka działów i kupiłyśmy m.in:
Ja: błyszczyk o smaku coca coli, balsam do ciała kakaowy, kilka lakierów, podkład i maskarę
Mils: brzoskwiniowy błyszczyk, szampon o tym samym zapachu i czarny lakier
W końcu doszliśmy do celu. Stanęłyśmy przed półkami i zaczęłyśmy wybierać.
- Może ta? - spytała podając mi opakowanie
- Nie, jakiego ona koloru najbardziej nienawidzi?
- Pomarańczowy, sądzi że jest nienaturalny
- To bierzemy pomarańczową - posłałam jej  uśmiech i wzięłam wybrane opakowanie
Udałyśmy się do kasy i zapłaciłyśmy za zakupy. Moja przyjaciółka zaciągnęła mnie jeszcze do kilku sklepów co skończyło się kupieniem kilku sukienek, bluzek i spodni które zdaniem Miley wołały "Kup mnie! ". Gdy wracałyśmy do domu dziewczyna zaczęła wypytywać mnie o szczegóły operacji pt.; "Zemsta za papierosy". Wiem niezbyt chwytliwa nazwa ale lepsze to niż nic.
- No niedawno skończył jej się szampon. Wiesz ten którego zawsze używa. Wzięłam puste opakowanie i teraz przeleje do niego szamponetkę którą kupiłyśmy. Selena codziennie myje włosy więc jutro po wysuszeniu będzie wyglądała jak marchewka.
- Niezłe. Dobrze że wzięłaś szamponetkę. Przynajmniej zmyje się po jakimś czasie.
- Taa to jest jakieś piętnaście czy dwadzieścia myć i nie ma śladu. 
- Demi zmieniając temat, może zastanowiłabyś się jeszcze nad tym konkursem.
- Zapisy się już skończyły - "i dobrze" dodałam w myślach
- Wiesz ja mam znajomości i mogę ci to jeszcze załatwić - zrobiła słodkie oczka
- Mils! Nie będę brała w tym udziału z własnej nieprzymuszonej woli! Nigdy! - może nie powinnam na nią tak naskakiwać no ale poniosło mnie. Staram się kontrolować ale czasem mnie ponosi i tracę kontrole.
-No spokojnie już, ja tylko pytałam. - odpowiedziała obronnie wymachując rękami. -Teraz to trzymaj.
-Co to jest? -zapytałam widząc zieloną butelkę z narysowaną limonką na której są jakieś napisy, ale to chyba po Hiszpańsku.  Albo po Włosku. A z resztą nieważne.
-To jest butelka po szamponie Seleny , wiesz nasz plan. Myśl człowieku, bo za często odpływasz. -powiedziała wlewając całą szamponetkę przy okazji oblewając mi rękę.
-Weź uważaj! Wiem że masz dwie lewe ręce, ale bez przesady.
-Ej! Foch! -krzyknęła i obróciła się do mnie tyłem.
-Ta... Foch, z przytupem, i melodyjką. - powiedziałam i puściłam melodię z telefonu.
Miley zaczęła podejrzanie drgać, obróciłam ją w moją stronę, a ona prychnęła głośnym śmiechem tym samym mnie opluwając. Co spowodowało że zaczęła się śmiać jeszcze głośniej. Wytarłam twarz dłońmi, i planowałam się na nią porządnie wydrzeć, zabić, zakopać, odkopać, poćwiartować, włożyć do lodówki, i zakopać lodówkę. Lecz widząc nędzny obraz dziewczyny która spadła z łóżka, i leży na podłodze, trzymając sie za brzuch i wciąż śmiejąc się tak głośno że w afryce już ją słyszą po prostu sama wybuchnęłam śmiechem. Podałam Miley rękę chcąc pomóc jej wstać, lecz ta poczwarka chwyciła mocno moją dłoń i pociągnęła mnie na ziemię. Tym sposobem obie leżałyśmy na podłodze. Korzystając z okazji że nasze twarze są tak blisko siebie oplułam Miley (oczywiście tylko z zemsty). Ta natychmiast spoważniała i zaczęła się ponownie śmiać. Chwyciła mnie za szyje i pociągnęła moją głowę bliżej swojej i obdarzyła mnie dłuuugim pocałunkiem w usta. Moja mina musiała wyglądać bardzo komicznie. Ale kto wyglądałby normalnie gdyby ich przyjaciółka zaczęła go całować? Oczywiście próbowałam jej się wyrwać lecz to nic nie dawało. Nagle drzwi się otworzyły, a naszym oczom ukazał się Liam. Dobra, jego mina była gorsza niż moja. Czasem żałuję że nie noszę przy sobie aparatu.
-To ja... może nie będę przeszkadzał. -powiedział i zamknął drzwi. Twarz Miley nie wyrażała w tym momencie niczego. Po chwili znowu wybuchnęła śmiechem. Ja już jej nie ogarniam.
-Wiesz, ja wiedziałam że masz swoje odchyły, ale nie miałam wahań na temat twojej orientacji seksualnej.
-Wiele rzeczy o mnie nie wiesz kochanie. ^^
-Miley, ja to mówię tylko dlatego że cię lubię. Lecz się człowieku, bo to przestaje być śmieszne. -powiedziałam a ona wciąż się śmiała jak małe dziecko.
-Dla mnie jest tak samo śmieszne jak na początku. -powiedziała pomiędzy napadami śmiechu
-Coś ty się ekstazy najadła? -zapytałam dziwnie krzywiąc usta.
-Ty mnie jeszcze nie widziałaś po ekstazie! -powiedziała z pełną powagą, co mnie trochę przestraszyło, albo bardziej zdziwiło.
-Ok. Koniec tematu. -powiedziałam ju spokojnie, (:chyba już nam przeszła ta  głupawka:) Teraz trzeba to jakoś logicznie Liamowi wytłumaczyć.
-No. -powiedziala patrząc na mnie oczami kota ze Shreka.
-Na mnie nie licz! -krzyknęłam wychodząc z "szamponem" w ręku i niosąc go do łazienki Seleny.
Położyłam butelkę na jej miejsce i uśmiechnęłam się na samo wyobrażenie miny Seleny. Zapłaci mi za te całe papierosy. Miałam już dość jej głupiego zachowania do innych, uważa że jest najlepsza. Popatrzyłam na umywalkę i dostrzegłam jakiś krem, złapałam za fiolkę i otworzyłam ją, powąchałam co okazało się wielkim błędem. Śmierdział on stęchlizną. Nic dziwnego że gdy koło mnie przechodzi czuję smród. Opuściłam łazienkę i zauważyłam że panna Cyrus  gdzieś zniknęła, stwierdziłam że pewnie poszła do Liama i tłumaczy mu co zaszło, co ja mówię, nic nie zaszło, po prostu dostałyśmy głupawki.

Z perspektywy Miley :

Poszłam szukać Liama. Ciekawe co sobie o mnie pomyślał. Boje się że wziął ten pocałunek na poważnie i nie będzie chciał już ze mną być. A tego bym nie zniosła. Udałam się w nasze miejsce. Cichy zakątek w którym chowaliśmy się przed światem. Przypuszczałam że to właśnie tu uciekł mój ukochany.
- Liam ? - siedział na kamieniu odwrócony do mnie tyłem. Ze spuszczoną głową wpatrywał się w taflę wody. Nie odwrócił się do mnie gdy podeszłam. Chwilę milczeliśmy ale nie wytrzymałam długo i wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Liam spojrzał na mnie jak na wariatkę
- Przepraszam, ale nie wierze że uwierzyłeś, że ja i Demi.. no ten tego - powiedziałam, a chęć śmiania si wzrosła.
- A ty wiesz jak czułem się widząc was, w takiej sytuacji? - powiedział, a w jego głosie czułam że jest wkurzony, ale tak na maxa.
- Liam, wiesz że mam takie napady głupawki - powiedziałam i podeszłam do niego bliżej - chyba nie myślisz że zmieniam orientację - kiedy spostrzegłam jego wyraz twarzy zachciało mi się znów śmiać - nie żartuj.
- A ty co byś pomyślała, gdybym całował się tak z Nickiem lub Kevinem? - zapytał z poważnym wyrazem twarzy.
- No... ten - jąkałam się, no miał rację, gdybym spostrzegła go w takiej jednoznacznej sytuacji, na pewno pomyślałabym że jego orientacja się zmieniła. Podniosłam jego głowę tak by spojrzał na mnie.
- Liam, JA NIE JESTEM LESBIJKĄ, ANI NIE CHCE NIĄ BYĆ - mówiłam każde słowo tak by trafiły do jego głowy i nie wyszły drugim uchem. Złapałam go za szyję i przyciągnęłam do siebie wpijając się namiętnie w jego usta.
- Dobra wierzę - powiedział kiedy oderwaliśmy się od siebie. - Ale by ta twoja głupawka była ostatnią z głupawek. - powiedział patrząc na mnie poważnym wzrokiem.
- Kochanie, przecież wiesz że to niemożliwe - powiedziałam zgodnie z prawdą, ale kiedy spostrzegłam jego wyraz twarzy - ale mogę ci obiecać że takich sytuacji już nigdy nie będzie.
- Kocham Cię - powiedział Liam i złożył na moich ustach namiętny pocałunek

Z perspektywy Demi : 

Wczoraj do czwartej nad ranem pisałam z Alice. Jak ja się za nią stęskniłam. Miałam nadzieję że odeśpię nieprzespaną noc ale o jedenastej obudził mnie krzyk Seleny. No tak miała iść dzisiaj kręcić nowy film. Jak to szło? Monte Carlo? Tak. Monte Carlo. Ciekawe jak jej się podobają nowe włosy?
- Demi! - dało się usłyszeć jej krzyk w całym domu a po chwili bez pukania wpadła do mojego pokoju. Jej mina była wściekła. A włosy .... cóż .... wyszło jak chciałam. Nie powstrzymałam się i zaczęłam się śmiać - i jeszcze cię to śmieszy?! - spytała wściekle
- Ta...tak - powiedziałam między napadami śmiechu
- Jeśli zaczynasz wojnę WYRZUTKU to będziesz ją mieć! Może nie odegram się teraz ale kiedyś na pewno! Nie dziwię się że twoi rodzice woleli zginąć niż zadawać się z tobą! - jej ostatnie słowa zabolały mocniej niż cios nożem w brzuch. Łzy zebrały mi się pod powiekami co nie uszło jej uwadze. Wiedziała że trafiła w czuły punkt - i czemu ryczysz? Myślisz że kogoś obchodzisz?! Moi rodzice się nad tobą zlitowali ale ja nie zamierzam! Owinęłaś sobie Mils wokół palca?! Ze mną tak nie będzie! - miałam ochotę coś jej odpowiedzieć ale wtedy w drzwiach stanęła Miley która na widok Seleny zaniosła się śmiechem. Moja "siostra" spiorunowała ją wzrokiem
- Przepraszam skarbie - zaczęła obronnie Mils - ale wyglądasz jak marchewka - i znowu w śmiech.
- Módl się aby wizarzystki coś na to poradziły - rzuciła na DO WIDZENIA założyła czapkę smerfetkę którą trzymała w ręce chwyciła chichrającą się Miley za rękę i ruszyła do wyjścia.

środa, 8 sierpnia 2012

4.Mój związek z tym pajacem był tylko ustawką.

Z perspektywy Nicka :

Z zażenowaniem patrzyłem jak mój brat od samego rana obściskiwał się z panną Swift, może powinienem powiedzieć panią Sweet. Szczerze? Nienawidzę jej. Chyba nikt z naszej rodziny za nią nie przepada. A Joe kocha ją chyba tylko za jej ciało oraz to że wystarczy zabrać ją na zakupy, a ona wybaczy wszystko, nawet zdradę.

- Moglibyście nie wpychać sobie języków przy ludziach którzy chcą spokojnie zjeść - zapytałem zirytowany gdyż nie mogłem już z nimi wytrzymać. Moja prośba nic ich nie ruszyła, dalej musiałem znosić ich orgie.

Wstałem z sofy zabierając ze sobą moją pizze i poszedłem do pokoju muzycznego. Skonsumowałem pizze i wziąłem się za pisanie piosenki. Patrzyłem jak tekst piosenki szybko pojawia się na kartce.




Czujesz jakbyś zgubił drogę
Widzisz, że masz też dobre dni 
Nie wiesz dlaczego.

Wszystko wydaje się zbyt trudne
Zaczynasz zastanawiać się kim jesteś i dlaczego próbujesz.

Rozumiem jak się czujesz
i mogę pomóc Ci to zrozumieć
i pomóc Tobie zobaczyć wszystko za czym tutaj tęsknisz 
Pomóc wyzwolić się spod tego strachu i uwolnić Cię

Znajdź drogę z powrotem do swego serca.
To jest początek.
Właśnie tam odpowiedzi są.

Nie odchodź od tego w co raz uwierzyłeś
Tylko wypowiedz moje imię a ja Ci pomogę
Stój z podniesionym czołem i wytrzymaj w tej grze.
Nie odwracaj się od wiary.
Nie odchodź.

Wiem, że to życie może być zbyt trudne
ludzie mogą Cię zniszczyć i zmienić.
Ja będę zawsze tutaj dla Ciebie. Wszystko co musisz zrobić to wykrzyknąć na głos moje imię.

Znajdź drogę z powrotem do swego serca.
To jest początek.
Właśnie tam odpowiedzi są.

Nie odchodź.
Znajdziesz się za daleko.
Nie odchodź.
Wiesz że życie wystawia na próbę twoją wiarę.
Nie odchodź.
Pomogę Ci znaleźć twoją drogę.
Nie odchodź.

Nie odchodź. Wymów me imię. Ja Ci pomogę, pomogę to zrozumieć. Nie odchodź, wymów me imię. Ja Ci pomogę, pomogę odwrócić to wszystko. W twoim sercu, gdzie znajdują się wszystkie odpowiedzi. Nie odwracaj się od wiary.

Nie odchodź od tego w co raz uwierzyłeś. Nie odchodź.

Przeanalizowałem jeszcze raz tekst piosenki i uśmiechnąłem się, ta piosenka była dla mojego brata, przed zaczęciem kariery obiecaliśmy sobie że ona nas nie zmieni, że zostaniemy normalni, a sodówka nam nie uderzy. Ale Joe nie dotrzymał obietnicy, teraz to nie ten sam człowiek. Pamiętam czasy zanim ludzie znali Jonas Brothers, byliśmy nie tylko braćmi, ale także przyjaciółmi, mówiliśmy sobie wszystko, teraz tylko tak udajemy przed mediami, mi i Kevinowi sodówka nie uderzyła i nie mamy czego udawać, ale może dla naszego brata dalej jest nadzieja? Może ta przeprowadzka i przerwa w karierze dobrze mu zrobi ?
Nie chce aby skończył jak niektóre gwiazdy. Jak Selena ... właśnie moja przyjaciółka również się zmieniła. Kiedyś mówiła że sława jej nie zmieni a teraz ? Chodzi z Justinem Biberem i praktycznie zerwała z nami kontakt. Odezwie się raz na miesiąc i myśli że to wystarczy. Mieszkamy w jednym mieście i co ? Widziałem ją dwa miesiące temu i to przez przypadek spotkaliśmy się w siedzibie Disneya. Kevin mówi żebym odpuścił ale to nie jest łatwe gdy się kogoś kocha. Tak kocham Selene Gomez odkąd pierwszy raz ją zobaczyłam. Podejrzewam że ten jej związek to zwykła ustawka ale nie mam pewności. Moje rozmyślania przerwały hałasy dochodzące z salonu. Pewnie mój braciszek znowu pokłócił się z panną Swwet. Piętnaście minut temu wymieniali się śliną a teraz ich kłótnie słyszy całe osiedle. Do pomieszczenia wpadł Kevin z przerażoną miną.
- Co się stało ? - spytałem brata
- Właśnie po naszym salonie latają ostre przedmioty - powiedział zdyszany
- O co im poszło ?
- Siedzieli na internecie i Taylor natchnęła się na zdjęcia Joe'go z zeszłego tygodnia. Pamiętasz  jak pokłócił się z nią, zerwali i poszedł się upić i znalazł pocieszenie u jakiejś laski ? Wiesz dwa dni później się zeszli bo on kupił jej tą bransoletkę.
- Ta. Spokojnie zabierze ją do galerii i będzie spokój. Co planujesz dzisiaj ?
- Chce zabrać gdzieś Danielle 
- No tak dzisiaj jest pierwszy grudnia. Co planujesz ?
- Właśnie myślałem że mój młodszy braciszek coś wymyśli
- Stary czy ja mam zawsze za was myśleć ? - K2 pokiwał energicznie głową - nich będzie. Rocznica poznania. Może .... Byliście w Paryżu  ?
- Tak, trasę tam mieliśmy nie pamiętasz ?
- No że trasę tam mieliśmy to wiem ale czy wy tam byliście, sami ?
- Nie - mówiąc to zrobił tak śmieszną minę że parsknąłem śmiechem. Wyciągnąłem telefon aby wykorzystać znajomości. Przez dziesięć minut dzwoniłem i wszystko organizowałem. Mój brat niespokojnie chodził po pomieszczeniu. W końcu dopiąłem wszystko na ostatni guzik i uśmiechnąłem się do niego znacząco
- I co? - rzucił się na mnie
- Idź na górę do Dan i powiedz żeby się szykowała. Za trzy godziny macie samolot. Nie mów jej tylko nic gdzie jedziecie., niech się spakuje na jeden dzień. Polecicie do Paryża masz tam zarezerwowany stolik na dwudziestą w restauracji na szczycie wieży Eiffla. I noc w najlepszym hotelu w mieście. Jutro o popołudniu macie kupione bilet powrotne bo my mamy po jutrze spotkanie z menadżerem. Pasuje?
- Młody kocham Cię !!! - zadarł się Kevin i wybiegł z pokoju ale po chwili wrócił trzymając coś w ręce - A to będzie dobre? - otworzył pudełeczko w którym była bransoletka
- No jasne stary. A teraz spadam do parku z Elvisem
Zawołałem psa, przypiąłem mu smycz i opuściłem dom nie zważając na kłócących się w salonie. Było już spokojniej czyli po woli się godzą, chociaż ja bym wolał żeby pokłócili się raz na zawsze. Udałem się do parku który był daleko od naszego apartamentu na obrzeżach miasta. Blisko domu do którego mamy się przeprowadzić w połowie stycznia. Gdy doszedłem na miejsce spuściłem psa ze smyczy i usiadłem na ławce. Wróciłem pamięcią do czasów gdy wszystko było prostsze. Do momentu kiedy zaczynaliśmy karierę i nigdy nie pomyślałbym że to tak nas zmieni. Poróżni i rozdzieli. Kiedyś mówiliśmy sobie wszystko i spędzaliśmy każdą wolną chwilę wspólnie. Joe po prostu się od nas odciął. Ja i K2 nie zmieniliśmy się a on? Co pieniądze i sława potrafią zrobić z człowiekiem? Gdyby kiedyś ktoś powiedział mi że mój brat tak się zmieni wyśmiałbym go i nigdy nie uwierzył. Teraz też do końca nie wierzę i szukam sposobu aby stary Joe wrócił. Kevin też szukał sposobu ale jego pomysły był co tu dużo gadać idiotyczne. Otóż mój genialny starszy brat wymyślił aby zahipnotyzować Joe'go i wmówić mu że nienawidzi Taylor. Chociaż może to i nie głupi pomysł? Nagle Elvis wcześniej leżący przy ławce zerwał się i pobiegł merdając ogonem w stronę jakiejś pary. Pobiegłem za nim i gdy byłem dostatecznie blisko zobaczyłem że to Liam a dziewczyna która schyliła się i zaczęła głaskać pasa to Miley
- Hej wam- przywitałem się z przyjaciółmi
- Nick?! Co ty tu robisz ? - spytała Mils i przytuliła mnie, potem Liam podał mi rękę
- Przyszedłem na spacer z psem? - spytałem głupio
- No ale to jest jakieś czterdzieści minut drogi od waszego mieszkania w centrum - zauważył mój przyjaciel
- Wiesz Liam jakbyś miał do wyboru zasuwać z buta taki kawał albo słuchać kolejnej kłótni mojego brata z tym plastikiem to byś wybrał to pierwsze.
- Co Taylor znowu rzuca ostrymi przedmiotami ? - wyszczerzyła się Mils
- Ta, Kevin był przerażony - zaśmiałem się na wspomnienie miny brata
- Co cię tak śmieszy ? 
- Gdybyście widzieli minę Kevina to też byście się śmiali. Wyglądał tak jakby właśnie dowiedział się że zaczął się koniec świata.
- No to musiał być nieziemski widok - powiedziała moja przyjaciółka - mogłeś zrobić zdjęcie
- Ej Nick my musimy już iść bo się spóźnimy ale może pójdziesz z nami ? - powiedział Liam
- A gdzie idziecie?
- Do Seleny. Dzwoniła że ma wspaniałą wiadomość. Od dwóch dni codziennie jeździła do siedziby Disneya i coś załatwiała. Chyba jej się udało i chce powiedzieć co to takiego. To jak? Idziesz?
- A nie będę przeszkadzał ?
- No co ty, przy okazji poznasz Demi
- No to chodźmy - przypiąłem do smyczy psa i ruszyliśmy w kierunku domu naszej przyjaciółki - a kto to Demi ?
- Adoptowana siostra Seleny. A i nie mów jej że to wy będziecie na tym konkursie jako jury i że zamieszkacie na przeciwko nas
- Czemu?
- Bo może uda mi się ją jeszcze przekonać do udziału, a jak dowie się że nasi przyjaciele są w jury to pomyśli że to jest jakiś spisek czy kolejny pomysł Seleny - popatrzyłem się na nią pytającym wzrokiem - dużo by mówić. Chodzi o to że Selena jest zapatrzona w siebie i nie akceptuje jej - wyjaśniła mi pokrótce a ja już wszystko rozumiałem. Widocznie Selena wykręciła już Demi jakiś numer.
- A co u was ? - zwróciłem się do zakochanej pary
- U nas w porządku. Szkoła, praca itd. A właśnie szkoła. Jak to będzie jak się przeprowadzicie ?
- Ja będę kończył tu szkołę a Joe z Kevinem będą tu uczyć
- Kevin nauczycielem? - śmiech pary było słychać w całej okolicy
- Muzyki. Kevin pewnie będzie męczył nas opowieściami i grą na gitarze a Joe śpiewem.
- To na lekcje Kevina trzeba wziąć ciekawą książkę. On jak zacznie gadać o tych swoich kochanych gitarach to przestać nie może.
- A pamiętacie te warsztaty trzy lata temu ? - pokiwaliśmy z Miley głową na TAK - jak Kevin dawał rady początkującym muzykom co powiedział że ten kto chce śpiewać ma kupić sobie obcisłe spodnie ? Joe chodził obrażony przez tydzień - powiedział Liam
Zanim się zorientowaliśmy byliśmy po domem Seleny. Mils zapukała do drzwi które po chwili otworzyła nam  brązowooka szatynka. Uśmiechnęła się do dziewczyny i otworzyła szerzej drzwi aby umożliwić nam wejście.
Gdy już byliśmy w środku Miley przedstawiła minie nieznajomej.
- Demi to jest nasz przyjaciel Nick. Nick to jest Demi siostra Seleny i nasza przyjaciółka
- Kogo przyjaciółka to przyjaciółka ! -usłyszałem krzyk Seleny z góry - zaraz zejdę.
- To chodźcie do salonu - powiedziała Dem - coś do picia ? - spytała gdy już siedliśmy
- Mi możesz coli - powiedział Liam
- Mi też - przytaknąłem kumplowi
- Ja pójdę z tobą i ci pomogę - powiedziała Mils i obie ruszyły do kuchni
Po chwili wróciły z napojami a na dół zeszła Selena w świetnym humorze
- No więc dzisiaj mamy dzień do świętowania bo mój menadżer pozwolił mi w końcu zerwać z Justinem
- A co on ma do tego ? - spytałem zdezorientowany
- No bo mój związek z tym pajacem był tylko ustawką - powiedziała radośnie Selena
- Wiesz że nie wiedziałem - powiedziałem udając głupiego, a w głębi serca cieszyłem się jak dziecko, w końcu jest wolna, w końcu mam jakieś szanse. Panna Gomez zmierzyła mnie tylko nienawistnym wzrokiem.
- I co nie powiedziałaś mi nic ! - krzyknęła na maksa wkurzona Mils - to przez niego ciągle się kłóciłyśmy. Cały czas mówiłam Ci że on nie jest dla ciebie a ty bezczelnie wmawiałaś mi że go kochasz i coś dla ciebie znaczy ! Kłamałaś mi prosto w twarz ! Czy tak robią przyjaciółki ?! Jak teraz mogę Ci zaufać ?! - była wściekła "Jakbym był na miejscu Seleny już bym leżał trupem. Spojrzenie Mils może zabić " przemknęło mi przez myśli.
Atmosfera między dziewczynami bardzo zgęstniała i postanowiłem zejść z pola zasięgu ich wzroku. Zerknąłem na Demi która też kierowała się w stronę kuchni. Nieświadomie podczas operacji " ZMYJ SIĘ NIEZAUWAŻONY " wstrzymałem oddech. Gdy opuściłem pokój głośno wypuściłem powietrze i opadłem na krzesło przy stole.
- Chcesz kanapkę ? - spytała się dziewczyna
- Z chęcią. Nie najlepiej dogadujesz się z Seleną ?
- Ta, nie jest łatwo. Często mi dogryza, nazywa wyrzutkiem ale Miley mnie wspiera.
- Wiesz pewnie Mils Ci już to mówiła ale ja powtórzę. Selena kiedyś taka nie była. To sława ją tak zmieniła - wiedziałem że dziewczyna to wiedziała, może nawet współczuła swojej przyszywanej siostrze ale to nie zmieniało tego że ona cierpiała. Widziałem to w jej oczach. Mogła udawać przed państwem Gomez że wszytko jest OK, przed swoimi znajomymi ale ja choć znałem ją zaledwie godzinę znałem prawdę
- Nick ja to rozumiem, wiem co pieniądze robią z ludźmi ale ona czasem przekracza granice. Toleruje to że obraża mnie ale nie pozwolę na to aby obrażała moich rodziców.
- A mogę spytać co się z nimi stało ?
Słuchałem jej opowieści nie dowierzając. Ta dziewczyna tak wiele przeszła i jeszcze się nie załamała. To cud. Ja nie wytrzymał bym psychicznie. Była tak mała gdy dotknęła ją ta tragedia. Została sama ze swoimi problemami i dała radę. Teraz dostała nową szansę a Selena jej utrudnia nowy start. Rozdrapuje stare rany. Wywleka na wierzch wspomnienia które nie raz wiele ją kosztują.
Po niecałej godzinie Mils i Selena doszły do porozumienia. Ja zacząłem się zbierać a Demi szepnęła coś Miley do ucha i obie postanowiły odprowadzić mnie kawałek. Jak postanowiły tak też zrobiły. Po drodze wygłupiały się jak nienormalne. Ich napady głupawki były przerywane na autografy i zdjęcia o które ja i Mils byliśmy proszeni przez naszych fanów. Po dziesięciu minutach doszliśmy do punktu rozstania ( centrum handlowego ). Ja poszedłem dalej a dziewczyny weszły do budynku.

piątek, 20 lipca 2012

3. Przeszłość jest tatuażem

PRZECZYTAJ INFORMACJE POD ROZDZIAŁEM !!!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Znasz to uczucie gdy śni ci się coś co nigdy się nie spełni a większość ludzi ma to na co dzień ? Pewnie nie. No dobra ale wy nie wiecie o co chodzi. Otóż miałam na pozór zwyczajny sen. Śniło mi się że jem obiad. Tak, jem obiad. Ale to nie był zwykły obiad bo jadłam go ze swoimi rodzicami. I to nie było wspomnienie bo wyglądałam jak teraz a nie jak pięcioletnia dziewczyna. Obudziłam się spocona z przyspieszonym rytmem serca. Byłam pewna że już nie usnę. Była piąta rano. Sobota. Ubrałam się i po cichu wyszłam z domu kierując się w stronę parku. O dziwo nie byłam tam sama. Na ławce siedziała Kate. Podeszłam do niej niepewnie.
- Hej Kat
- O siemka Demi. Co ty tu robisz o tej porze ?
- Miałam się spytać o to samo. Nie mogłam usnąć więc postanowiłam że się przewietrzę. A ty ?
- Ja w ogóle nie spałam i nie chciało mi się siedzieć już w domu.
- A co się stało ?
- Moi rodzice się rozwodzą.
- Przykro mi - nie wiedziałam za bardzo co mam powiedzieć - ale pomyśl zawsze mogło być gorzej...
- Co masz na myśli ?
- Nawet jeśli twoi rodzice się rozwiodą to i tak będziesz mogła ich widywać - przypomniał mi się dzisiejszy sen - niektórzy nie mają tyle szczęścia
- Masz racie - uśmiechnęła się smutno - powiedz mi jak to jest znamy się jeden dzień, spędziłyśmy może godzinę razem a ja czuję że mogę ci zaufać ?
-Wiesz, nie wiem. Ale wiem że ja też mogę ci zaufać. -zaśmiała się z mojej wypowiedzi - dobra ja muszę już iść, bo chcę zajrzeć jeszcze w jedno miejsce a nikomu nie mówiłam że wychodzę. Jeszcze pomyślą że uciekłam.
- To pa
- Paa


Ruszyłam przez park w stronę cmentarza. Z domu mam tam spacerkiem jakieś piętnaście minut a z domu dziecka godzinę autobusem przy odrobinie szczęścia. Z tego względu odwiedzałam rodziców bardzo rzadko. Najczęściej to raz w roku, w rocznicę ich śmierci.
Tak jak przewidziałam doszłam na miejsce w dziesięć minut. Zawsze zastanawiało mnie kto jeszcze odwiedza rodziców skoro nie mamy żadnej rodziny. Na grobie zawsze zastawałam świeże kwiaty i znicze.
Usiadłam na ławeczce przy grobie i zapaliłam świeczkę.
Zaczęłam zastanawiać się jak wyglądało by moje życie gdyby rodzice żyli ? Czy byłoby lepsze ? Z jednej strony tak. O niczym tak nie mażę jak znów przytulić się do mamy czy wylądować na baranach u taty. Ale gdyby nie ta tragedia nie poznałabym Al, Mils i Kat. Czy rodzice są ze mnie dumni ? Z mojego wybuchowego i czasem chamskiego charakteru ? Czy obserwują mnie z góry ? Tak wiele pytań i żadnych odpowiedzi. Moje przemyślenia przerwał odgłos czyichś zbliżających się kroków. Odwróciłam się i zobaczyłam Margaret. Dzisiaj widziałam ją pierwszy raz od tej przeklętej nocy. Ciekawe czego tu szukała ? Do tej pory nie mogłam wybaczyć jej że nie przyszła do mnie. Że nie interesowała się mną. Czy tak trudno było odwiedzić mnie od czasu do czasu ? Była dla minie jak starsza siostra która opiekowała się mną każdego dnia. Wydawało mi się że zależy jej na mnie. Jednak jak bardzo się pomyliła. Okazało się że moje losy w ogóle jej nie obchodzą. To bolało, bo ona była jedyną bliską mi osobą po śmierci rodziców.
- Kim pani jest ? - usłyszałam jej głos.
- Może to ty mi powiesz co ty tu robisz ? - odpowiedziałam trochę chamsko ale nie mogłam się powstrzymać
- Demi ? - spytała niepewnie
- Nie święty mikołaj. A któż by inny ?
- Nie po prostu zawsze przychodziłaś w święta a teraz mam listopad.
- Tak ale sytuacja się zmieniła
- Co masz na myśli ?
- A co cię to w ogóle obchodzi ?
- Dużo, bo ty mnie interesujesz
- Tak, a czy kiedykolwiek mnie odwiedziłaś, zadzwoniłaś, wtedy kiedy najbardziej Cię potrzebowałam. Dlaczego jedyna bliska mi osoba zostawiła mnie w takiej sytuacji ?
- Demi ty nic nie wiesz
- To mi to powiedź do jasnej cholery ! - krzyknęłam
- Dwa tygodnie przed wypadkiem twoich rodziców dowiedziałam się że mam raka. Umierałam !- szczęka mi opadła - Nie poszłam Cię odwiedzić do domu dziecka bo nie chciałam abyś bardziej się do mnie przywiązywała.
- A potem ?
- Potem po trzech latach udało mi się pokonać raka, ale nie chciałam mieszać Ci w życiu.
- Nie mieszać mi w życiu ?! Ja codziennie wyglądałam przez okno czekając aż przyjdziesz mnie odwiedzić. Po ośmiu latach dotarło do mnie że nie przyjdziesz.
- To nie była łatwa decyzja. Byłam przyjaciółką twoich rodziców, ciebie traktowałam jak siostrzenice. Nie chciałam abyś cierpiała.
- Dobra ciesze się że wszystko sobie wyjaśniłyśmy, ale ja muszę iść bo jest już późno, u mnie w domu pewnie już wstali i zastanawiają się dlaczego mnie nie ma. Do widzenia
- Do zobaczenia
Wracając do domu miałam mętlik w głowie. W dzień kiedy ostatni raz się widziałyśmy powiedziała że do mnie przyjdzie. Nie przyszła. Złamała obietnice. Chciałabym alby Alice ze mną tu była. Może zaprosićby ją tak na święta ? Muszę spytać się o to Denis. W zamyśleniu doszłam do domu. Weszłam dość cicho aby w razie czego nie obudzić domowników. W przedpokoju przywitała mnie pani Gomez.
- To ty już nie śpisz ?
- Nie mogłam spać więc poszłam na cmentarz.
- Dobrze, siadaj pewnie jesteś głodna
- I to jak - zdjęłam kurtkę i buty - Denis ... tak sobie myślę czy mogłaby na święta zaprosić do na Alice
- Alice to ta dziewczyna z którą miałaś pokój w domu dziecka, tak ?
- Tak, tak to jak ?
- Przykro mi ale na święta jedziemy do dziadków, chcą cię poznać
- Aha, to nic
- Ale możesz zaprosić ją na sylwestra. Ja z Patrickiem jedziemy do znajomych a do was ma przyjść Miley i Liam, możesz zaprosić też Alice.
- Dziękuję jesteś kochana - dałam jej causa w policzek i zabrałam się za jedzenie przyszykowane przez kobietę.

Po śniadaniu poszłam do siebie do pokoju. Usiadłam na parapecie i wzięłam do ręki stary album. Zaczęłam przeglądać zdjęcia. Widziałam między zdjęciami ogromną różnice chociaż pamiętałam że odstęp czasowy ich wykonania nie wynosił więcej jak pół roku. Zmieniłam się nie do poznania. Zrobiłam się pewniejsza co do mojego wyglądu.
I pomyśleć że zmieniłam się tak przez Toma. Przez to co mi zrobił. Po tym jak się rozstaliśmy stwierdziłam że koniec ze starą Demi która użala się nad sobą i wraca pamięcią do czegoś co ją tak rani. Do przeszłości. Nowa Demi nie ogląda się za siebie, chyba że do tych dobrych wspomnień. Jak święta z rodzicami i babcią która zawsze mnie rozpieszczała a gdy rodzice zwracali je na to uwagę zawsze miała jedną wymówkę " To moja jedyna wnuczka ". Mimowolnie na te wspomnienia łzy spłynęły mi po policzku. Nie zdążyłam ich otrzeć  gdy ktoś mnie wyprzedził. Przede mną kucała Mils ze zmartwioną miną. Nawet nie słyszałam jak weszła.
- Coś się stało ? - spytała z troską w głosie
- Nic. Wspominałam - posłałam jej szeroki uśmiech - wspominałam jedne z najpiękniejszych chwil z moim życiu.
- To dobrze bo myślałam że Selena znowu coś zrobiła.
- Nie, nic. Na razie dała sobie spokój.
- Masz jakieś plany ? - moja przyjaciółka szybko zmieniła temat
- Nie a co ?
- To już masz - wyszczerzyła się
- Jak to ?
- Jedziemy do galerii na zakupy ! - krzyknęła uradowana
- A co z Seleną ? - spytałam sceptycznie
- Gadałam z nią. Powiedziała że jedzie zaraz do wytwórni i jak tam dobrze jej pójdzie to będzie musiała jeszcze coś załatwić.
- Pewnie spotka się ze swoim chłopakiem
- Może ... - Mils coś przemilczała ale nie chciałam ciągnąć jej za język
To daj mi trochę czasu bo muszę siebie ogarnąć i mój pokój.
- To ja mam pomysł - znów ten uśmiech - ty idź się ogarnij, bo za dobrze to ty chyba nie spałaś a ja w tym czasie zajmę się twoim pokojem. Ogarnę go z wierzchu a jak wrócimy to przejrzymy twoją garderobę. Co ty na to?
- Ja na to jak na lato
- No to do roboty - powiedziała i dosłownie wepchała mnie do łazienki

Odzwyczaiłam się od dużych zakupów. Owszem, w dzieciństwie rodzice kupowali mi pełno ślicznych ubranek ale gdy trafiłam do domu dziecka wystarczało mi kilka par spodni i bluzek. Teraz od trzech godzin latałam z Miley po galerii. Ona kupiła sobie pełno ciuchów, ja "tylko" trzy torby.
- Mils chodźmy na kawę. Jestem wykończona.
- No dobra - Poszłyśmy do kawiarni i usiadłyśmy przy stoliku. Każda z nas zamówiła latte macchiato i po kawałku szarlotki. Kelnerka przez chwilę przyglądała się mojej przyjaciółce aż w końcu odeszła. - ale zobacz jak mało kupiłyśmy - powiedziała robiąc oczka zbitego szczeniaczka
- Mało ?! Dziewczyno ja się pytam jak my dojdziemy z tym do samochodu ?
- Normalnie - posłała mi swój uśmiech - dołączysz dzisiaj do mnie i Sel ?
- A co będziecie robić ?
- Wieczór filmowy. Horror na zmianę z komedią i romansem przez całą noc.
- Brzmi interesująco, jest tylko jeden problem ....
- Seleną się nie przejmuj gadałam już z nią o tym i obiecała że będzie grzeczna
- W takim razie zgoda. Jak ja mogę się zemścić za te papierosy ?
- Nie wiem mała, samo coś ci wpadnie do głowy.
Po wypiciu kawy wyszliśmy z kawiarni i udaliśmy się w kierunku mojego domu. Zapakowaliśmy torby do samochodu Mils i udaliśmy się w drogę powrotną.

Gdy Miley powiedziała że Selena będzie grzeczna, nie wierzyłam jej, myślałam że coś odwinie. Ale tak nie było, siedziała cicho, a jak mówiła to tak jakby mnie nie było. Choć lepsze to niż jakiś przekręt lub wyzwiska. Wieczór filmowy był czymś czego potrzebowałam, chciałam odstresować się po tej całej przeprowadzce, w domu dziecka nie mieliśmy zbyt dużo czasu na takie wieczory.
Ułożyłam się wygodnie w moim łóżku i zamknęłam oczy chcąc odejść w błogi sen. Nie mogłam się doczekać sylwestra i spotkania z Alice. Choć jestem tu krótko, ale tęsknie i to mocno. Przed samym zaśnięciem coś jeszcze skłoniło mnie do otworzenia mojego zeszytu. W chwili natchnienia przelałam swoje myśli na papier i po pół godzinie miałam już piosenkę.




Oo… Ile jeszcze zła?

Kto zrozumie ile zła, przynosi codzień świat
Ile jeszcze zła, uniesie życia bark
Ile jeszcze skarg, doniesie na nas czas
Ile każde z nas, udźwignie w sobie ran

Kawałek z życia boli bardziej niż jego całość
Zawołać o pomoc okazuje się czymś za mało
Nie wystarczy podać mi ręki na zakręcie
Gubię się, gdy mam przed sobą tą ciemną przestrzeń
Idąc przed siebie, próbując zapomnieć
Potykam sie o fakty i o miliony tych wspomnień
Pytam się siebie, jak długo wytrzymam
Bo tracę już grunt, nie mam się czego przytrzymać
Zdana na siebie, próbuję z tym walczyć
I dopisać znów marny scenariusza ciąg dalszy

Wiele zmian wprowadzasz, ciągle trwasz w tych planach
Mimo, że sam tego nie chcesz, samo zło się przyswaja
Na barku rana już stała się twarda
Myślisz ze będziesz miał farta, a tu znów jest rozdrapana (rana)
Gdzie popełniłem błąd znów? To było na początku
Co będzie dalej? Pozwól, nie odczuć tego bólu
Co chciał mnie zabić w środku, reszta też nie jest w porządku
Choćby mogła być, bo w końcu każdy jest kowalem własnego losu
Poniosę krzyż przez życie jak każdy, bo ma być tak po prostu
Ej... Ale nie tak często i nie w ten sposób

Kto zrozumie ile zła, przynosi co dzień świat
Ile jeszcze zła, uniesie życia bark
Ile jeszcze skarg, doniesie na nas czas
Ile każde z nas, udźwignie w sobie ran

"Będzie dobrze" słyszę wiecznie "będzie dobrze"
Mówisz mi to w oczy kiedy sam masz problem
Rozwiązania często nie ma i czuję się podle
Zawsze muszę starać się, bo samo się nie rozwiąże
Chodzi o to ze zbyt często się powtarza
Bo chodzi o to, że ja za tym nie nadążam
Nie ma do kogo tutaj mieć pretensji
Nie wiem jak było kiedyś, nie mówili mi tego na lekcji
Tylko teraz jak masz problem pokazują Ci drogę ucieczki
I zazwyczaj czeka na niej tam na Ciebie ktoś
Kto też chce wyładować złość i nie szuka zaczepki, szuka zemsty
Wiedz jest wielu nas w tej kwestii

Kto zrozumie ile zła, przynosi co dzień świat
Ile jeszcze zła, uniesie życia bark
Ile jeszcze skarg, doniesie na nas czas
Ile każde z nas, udźwignie w sobie ran

Nie wiem jak długo mam biec przed siebie
Szukając szczęścia w ciemność i objęciach
Idąc przed siebie, ciemna ulicą
Znów płyną łzy bo wiem, że to droga donikąd
Wołam o pomoc, lecz nikt nie słyszy
To na co mogę liczyć to jedynie odpowiedź ciszy
I nienawidzę słów "będzie dobrze"
Bo po tych słowach każdy po prostu odszedł
Co będzie dalej zostawiam życiu
A sama będę istnieć w cienia ukryciu

Oo… Ile jeszcze zła?
Oo… Ile jeszcze zła? *

Zostało jeszcze znaleźć odpowiednią melodię która swoją drogą chodziła mi już po głowie. Przez chwilę miałam ochotę wziąć gitarę i zacząć grać ale z dwóch ważnych powodów zrezygnowałam. Po pierwsze pewnie pobudziła bym domowników a po drugie nie chce aby ktoś słyszał jak śpiewam. Już w trochę lepszym humorze odpłynęłam do krainy w której wszystko jest możliwe. Marzenia się spełniają a wszystko staje się prostsze.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dołączyła do nas jeszcze jedna pisarka ;D Medicatus_hope od dziś jest jedną z Riddle
Dziękujemy za miłe komentarze pod ostatnim postem ;*
Jeśli ktoś chce być powiadamiany o nn niech zostawi w komentarzu nr. gg
Pozdrawiamy Riddle ;* i zachęcamy do komentowania ( bardzo by nas to ucieszyło i podniosło na duchu )