------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Znasz to uczucie gdy śni ci się coś co nigdy się nie spełni a większość ludzi ma to na co dzień ? Pewnie nie. No dobra ale wy nie wiecie o co chodzi. Otóż miałam na pozór zwyczajny sen. Śniło mi się że jem obiad. Tak, jem obiad. Ale to nie był zwykły obiad bo jadłam go ze swoimi rodzicami. I to nie było wspomnienie bo wyglądałam jak teraz a nie jak pięcioletnia dziewczyna. Obudziłam się spocona z przyspieszonym rytmem serca. Byłam pewna że już nie usnę. Była piąta rano. Sobota. Ubrałam się i po cichu wyszłam z domu kierując się w stronę parku. O dziwo nie byłam tam sama. Na ławce siedziała Kate. Podeszłam do niej niepewnie.
- Hej Kat
- O siemka Demi. Co ty tu robisz o tej porze ?
- Miałam się spytać o to samo. Nie mogłam usnąć więc postanowiłam że się przewietrzę. A ty ?
- Ja w ogóle nie spałam i nie chciało mi się siedzieć już w domu.
- A co się stało ?
- Moi rodzice się rozwodzą.
- Przykro mi - nie wiedziałam za bardzo co mam powiedzieć - ale pomyśl zawsze mogło być gorzej...
- Co masz na myśli ?
- Nawet jeśli twoi rodzice się rozwiodą to i tak będziesz mogła ich widywać - przypomniał mi się dzisiejszy sen - niektórzy nie mają tyle szczęścia
- Masz racie - uśmiechnęła się smutno - powiedz mi jak to jest znamy się jeden dzień, spędziłyśmy może godzinę razem a ja czuję że mogę ci zaufać ?
-Wiesz, nie wiem. Ale wiem że ja też mogę ci zaufać. -zaśmiała się z mojej wypowiedzi - dobra ja muszę już iść, bo chcę zajrzeć jeszcze w jedno miejsce a nikomu nie mówiłam że wychodzę. Jeszcze pomyślą że uciekłam.
- To pa
- Paa
Ruszyłam przez park w stronę cmentarza. Z domu mam tam spacerkiem jakieś piętnaście minut a z domu dziecka godzinę autobusem przy odrobinie szczęścia. Z tego względu odwiedzałam rodziców bardzo rzadko. Najczęściej to raz w roku, w rocznicę ich śmierci.
Tak jak przewidziałam doszłam na miejsce w dziesięć minut. Zawsze zastanawiało mnie kto jeszcze odwiedza rodziców skoro nie mamy żadnej rodziny. Na grobie zawsze zastawałam świeże kwiaty i znicze.
Usiadłam na ławeczce przy grobie i zapaliłam świeczkę.
Zaczęłam zastanawiać się jak wyglądało by moje życie gdyby rodzice żyli ? Czy byłoby lepsze ? Z jednej strony tak. O niczym tak nie mażę jak znów przytulić się do mamy czy wylądować na baranach u taty. Ale gdyby nie ta tragedia nie poznałabym Al, Mils i Kat. Czy rodzice są ze mnie dumni ? Z mojego wybuchowego i czasem chamskiego charakteru ? Czy obserwują mnie z góry ? Tak wiele pytań i żadnych odpowiedzi. Moje przemyślenia przerwał odgłos czyichś zbliżających się kroków. Odwróciłam się i zobaczyłam Margaret. Dzisiaj widziałam ją pierwszy raz od tej przeklętej nocy. Ciekawe czego tu szukała ? Do tej pory nie mogłam wybaczyć jej że nie przyszła do mnie. Że nie interesowała się mną. Czy tak trudno było odwiedzić mnie od czasu do czasu ? Była dla minie jak starsza siostra która opiekowała się mną każdego dnia. Wydawało mi się że zależy jej na mnie. Jednak jak bardzo się pomyliła. Okazało się że moje losy w ogóle jej nie obchodzą. To bolało, bo ona była jedyną bliską mi osobą po śmierci rodziców.
- Kim pani jest ? - usłyszałam jej głos.
- Może to ty mi powiesz co ty tu robisz ? - odpowiedziałam trochę chamsko ale nie mogłam się powstrzymać
- Demi ? - spytała niepewnie
- Nie święty mikołaj. A któż by inny ?
- Nie po prostu zawsze przychodziłaś w święta a teraz mam listopad.
- Tak ale sytuacja się zmieniła
- Co masz na myśli ?
- A co cię to w ogóle obchodzi ?
- Dużo, bo ty mnie interesujesz
- Tak, a czy kiedykolwiek mnie odwiedziłaś, zadzwoniłaś, wtedy kiedy najbardziej Cię potrzebowałam. Dlaczego jedyna bliska mi osoba zostawiła mnie w takiej sytuacji ?
- Demi ty nic nie wiesz
- To mi to powiedź do jasnej cholery ! - krzyknęłam
- Dwa tygodnie przed wypadkiem twoich rodziców dowiedziałam się że mam raka. Umierałam !- szczęka mi opadła - Nie poszłam Cię odwiedzić do domu dziecka bo nie chciałam abyś bardziej się do mnie przywiązywała.
- A potem ?
- Potem po trzech latach udało mi się pokonać raka, ale nie chciałam mieszać Ci w życiu.
- Nie mieszać mi w życiu ?! Ja codziennie wyglądałam przez okno czekając aż przyjdziesz mnie odwiedzić. Po ośmiu latach dotarło do mnie że nie przyjdziesz.
- To nie była łatwa decyzja. Byłam przyjaciółką twoich rodziców, ciebie traktowałam jak siostrzenice. Nie chciałam abyś cierpiała.
- Dobra ciesze się że wszystko sobie wyjaśniłyśmy, ale ja muszę iść bo jest już późno, u mnie w domu pewnie już wstali i zastanawiają się dlaczego mnie nie ma. Do widzenia
- Do zobaczenia
Wracając do domu miałam mętlik w głowie. W dzień kiedy ostatni raz się widziałyśmy powiedziała że do mnie przyjdzie. Nie przyszła. Złamała obietnice. Chciałabym alby Alice ze mną tu była. Może zaprosićby ją tak na święta ? Muszę spytać się o to Denis. W zamyśleniu doszłam do domu. Weszłam dość cicho aby w razie czego nie obudzić domowników. W przedpokoju przywitała mnie pani Gomez.
- To ty już nie śpisz ?
- Nie mogłam spać więc poszłam na cmentarz.
- Dobrze, siadaj pewnie jesteś głodna
- I to jak - zdjęłam kurtkę i buty - Denis ... tak sobie myślę czy mogłaby na święta zaprosić do na Alice
- Alice to ta dziewczyna z którą miałaś pokój w domu dziecka, tak ?
- Tak, tak to jak ?
- Przykro mi ale na święta jedziemy do dziadków, chcą cię poznać
- Aha, to nic
- Ale możesz zaprosić ją na sylwestra. Ja z Patrickiem jedziemy do znajomych a do was ma przyjść Miley i Liam, możesz zaprosić też Alice.
- Dziękuję jesteś kochana - dałam jej causa w policzek i zabrałam się za jedzenie przyszykowane przez kobietę.
Po śniadaniu poszłam do siebie do pokoju. Usiadłam na parapecie i wzięłam do ręki stary album. Zaczęłam przeglądać zdjęcia. Widziałam między zdjęciami ogromną różnice chociaż pamiętałam że odstęp czasowy ich wykonania nie wynosił więcej jak pół roku. Zmieniłam się nie do poznania. Zrobiłam się pewniejsza co do mojego wyglądu.
I pomyśleć że zmieniłam się tak przez Toma. Przez to co mi zrobił. Po tym jak się rozstaliśmy stwierdziłam że koniec ze starą Demi która użala się nad sobą i wraca pamięcią do czegoś co ją tak rani. Do przeszłości. Nowa Demi nie ogląda się za siebie, chyba że do tych dobrych wspomnień. Jak święta z rodzicami i babcią która zawsze mnie rozpieszczała a gdy rodzice zwracali je na to uwagę zawsze miała jedną wymówkę " To moja jedyna wnuczka ". Mimowolnie na te wspomnienia łzy spłynęły mi po policzku. Nie zdążyłam ich otrzeć gdy ktoś mnie wyprzedził. Przede mną kucała Mils ze zmartwioną miną. Nawet nie słyszałam jak weszła.
- Coś się stało ? - spytała z troską w głosie
- Nic. Wspominałam - posłałam jej szeroki uśmiech - wspominałam jedne z najpiękniejszych chwil z moim życiu.
- To dobrze bo myślałam że Selena znowu coś zrobiła.
- Nie, nic. Na razie dała sobie spokój.
- Masz jakieś plany ? - moja przyjaciółka szybko zmieniła temat
- Nie a co ?
- To już masz - wyszczerzyła się
- Jak to ?
- Jedziemy do galerii na zakupy ! - krzyknęła uradowana
- A co z Seleną ? - spytałam sceptycznie
- Gadałam z nią. Powiedziała że jedzie zaraz do wytwórni i jak tam dobrze jej pójdzie to będzie musiała jeszcze coś załatwić.
- Pewnie spotka się ze swoim chłopakiem
- Może ... - Mils coś przemilczała ale nie chciałam ciągnąć jej za język
To daj mi trochę czasu bo muszę siebie ogarnąć i mój pokój.
- To ja mam pomysł - znów ten uśmiech - ty idź się ogarnij, bo za dobrze to ty chyba nie spałaś a ja w tym czasie zajmę się twoim pokojem. Ogarnę go z wierzchu a jak wrócimy to przejrzymy twoją garderobę. Co ty na to?
- Ja na to jak na lato
- No to do roboty - powiedziała i dosłownie wepchała mnie do łazienki
Odzwyczaiłam się od dużych zakupów. Owszem, w dzieciństwie rodzice kupowali mi pełno ślicznych ubranek ale gdy trafiłam do domu dziecka wystarczało mi kilka par spodni i bluzek. Teraz od trzech godzin latałam z Miley po galerii. Ona kupiła sobie pełno ciuchów, ja "tylko" trzy torby.
- Mils chodźmy na kawę. Jestem wykończona.
- No dobra - Poszłyśmy do kawiarni i usiadłyśmy przy stoliku. Każda z nas zamówiła latte macchiato i po kawałku szarlotki. Kelnerka przez chwilę przyglądała się mojej przyjaciółce aż w końcu odeszła. - ale zobacz jak mało kupiłyśmy - powiedziała robiąc oczka zbitego szczeniaczka
- Mało ?! Dziewczyno ja się pytam jak my dojdziemy z tym do samochodu ?
- Normalnie - posłała mi swój uśmiech - dołączysz dzisiaj do mnie i Sel ?
- A co będziecie robić ?
- Wieczór filmowy. Horror na zmianę z komedią i romansem przez całą noc.
- Brzmi interesująco, jest tylko jeden problem ....
- Seleną się nie przejmuj gadałam już z nią o tym i obiecała że będzie grzeczna
- W takim razie zgoda. Jak ja mogę się zemścić za te papierosy ?
- Nie wiem mała, samo coś ci wpadnie do głowy.
Po wypiciu kawy wyszliśmy z kawiarni i udaliśmy się w kierunku mojego domu. Zapakowaliśmy torby do samochodu Mils i udaliśmy się w drogę powrotną.
Gdy Miley powiedziała że Selena będzie grzeczna, nie wierzyłam jej, myślałam że coś odwinie. Ale tak nie było, siedziała cicho, a jak mówiła to tak jakby mnie nie było. Choć lepsze to niż jakiś przekręt lub wyzwiska. Wieczór filmowy był czymś czego potrzebowałam, chciałam odstresować się po tej całej przeprowadzce, w domu dziecka nie mieliśmy zbyt dużo czasu na takie wieczory.
Ułożyłam się wygodnie w moim łóżku i zamknęłam oczy chcąc odejść w błogi sen. Nie mogłam się doczekać sylwestra i spotkania z Alice. Choć jestem tu krótko, ale tęsknie i to mocno. Przed samym zaśnięciem coś jeszcze skłoniło mnie do otworzenia mojego zeszytu. W chwili natchnienia przelałam swoje myśli na papier i po pół godzinie miałam już piosenkę.
Oo… Ile jeszcze zła?
Kto zrozumie ile zła, przynosi codzień świat
Ile jeszcze zła, uniesie życia bark
Ile jeszcze skarg, doniesie na nas czas
Ile każde z nas, udźwignie w sobie ran
Kawałek z życia boli bardziej niż jego całość
Zawołać o pomoc okazuje się czymś za mało
Nie wystarczy podać mi ręki na zakręcie
Gubię się, gdy mam przed sobą tą ciemną przestrzeń
Idąc przed siebie, próbując zapomnieć
Potykam sie o fakty i o miliony tych wspomnień
Pytam się siebie, jak długo wytrzymam
Bo tracę już grunt, nie mam się czego przytrzymać
Zdana na siebie, próbuję z tym walczyć
I dopisać znów marny scenariusza ciąg dalszy
Wiele zmian wprowadzasz, ciągle trwasz w tych planach
Mimo, że sam tego nie chcesz, samo zło się przyswaja
Na barku rana już stała się twarda
Myślisz ze będziesz miał farta, a tu znów jest rozdrapana (rana)
Gdzie popełniłem błąd znów? To było na początku
Co będzie dalej? Pozwól, nie odczuć tego bólu
Co chciał mnie zabić w środku, reszta też nie jest w porządku
Choćby mogła być, bo w końcu każdy jest kowalem własnego losu
Poniosę krzyż przez życie jak każdy, bo ma być tak po prostu
Ej... Ale nie tak często i nie w ten sposób
Kto zrozumie ile zła, przynosi co dzień świat
Ile jeszcze zła, uniesie życia bark
Ile jeszcze skarg, doniesie na nas czas
Ile każde z nas, udźwignie w sobie ran
"Będzie dobrze" słyszę wiecznie "będzie dobrze"
Mówisz mi to w oczy kiedy sam masz problem
Rozwiązania często nie ma i czuję się podle
Zawsze muszę starać się, bo samo się nie rozwiąże
Chodzi o to ze zbyt często się powtarza
Bo chodzi o to, że ja za tym nie nadążam
Nie ma do kogo tutaj mieć pretensji
Nie wiem jak było kiedyś, nie mówili mi tego na lekcji
Tylko teraz jak masz problem pokazują Ci drogę ucieczki
I zazwyczaj czeka na niej tam na Ciebie ktoś
Kto też chce wyładować złość i nie szuka zaczepki, szuka zemsty
Wiedz jest wielu nas w tej kwestii
Kto zrozumie ile zła, przynosi co dzień świat
Ile jeszcze zła, uniesie życia bark
Ile jeszcze skarg, doniesie na nas czas
Ile każde z nas, udźwignie w sobie ran
Nie wiem jak długo mam biec przed siebie
Szukając szczęścia w ciemność i objęciach
Idąc przed siebie, ciemna ulicą
Znów płyną łzy bo wiem, że to droga donikąd
Wołam o pomoc, lecz nikt nie słyszy
To na co mogę liczyć to jedynie odpowiedź ciszy
I nienawidzę słów "będzie dobrze"
Bo po tych słowach każdy po prostu odszedł
Co będzie dalej zostawiam życiu
A sama będę istnieć w cienia ukryciu
Oo… Ile jeszcze zła?
Oo… Ile jeszcze zła? *
Zostało jeszcze znaleźć odpowiednią melodię która swoją drogą chodziła mi już po głowie. Przez chwilę miałam ochotę wziąć gitarę i zacząć grać ale z dwóch ważnych powodów zrezygnowałam. Po pierwsze pewnie pobudziła bym domowników a po drugie nie chce aby ktoś słyszał jak śpiewam. Już w trochę lepszym humorze odpłynęłam do krainy w której wszystko jest możliwe. Marzenia się spełniają a wszystko staje się prostsze.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dołączyła do nas jeszcze jedna pisarka ;D Medicatus_hope od dziś jest jedną z Riddle
Dziękujemy za miłe komentarze pod ostatnim postem ;*
Jeśli ktoś chce być powiadamiany o nn niech zostawi w komentarzu nr. gg
Pozdrawiamy Riddle ;* i zachęcamy do komentowania ( bardzo by nas to ucieszyło i podniosło na duchu )
Rozdział bardzo mi się podoba, jest genialny !! Macie bardzo fajny styl pisania , bardzo dobrze mi się czytało. Cieszę się, że Demi zaczęła żyć normalnie, na pewno zakupy z Miley pomogły jej się urwać od wspomnień. Dobrze, że wyjaśniła sobie wszystko z Margaret :) Ciekawe co wydarzy się w kolejnym rozdziale. Dodajcie szybko, już nie mogę się doczekać. Informujcie o nowych notkach na gg 37390730. [http://hostile-friends.blogspot.com/]
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, zakupy na pewno poprawiły humor Demi, mam nadzieje, że za niedługo Selena się zmieni :) Nila
OdpowiedzUsuńZakupy dobre na wszystko :D Kobieca terapia na wszelkie problemy :) Dobrze, że Demi na wsparcie w Mils, bo inaczej nie byłaby szczęśliwa. Mam nadzieję, że również Delena zmieni niedługo do niej nastawienie. Samo to, że powstrzymała się od złośliwych komentarzy, to już postęp :) Ciekawe, jak Demi zemści się za numer z fajkami :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie [bad-girls-go-everywhere.blog.onet.pl]
Delight
Super opowiadanie!
OdpowiedzUsuń